poniedziałek, 27 sierpnia 2012

rozdział drugi

Ten dzień chyba dla mnie pechowy. Gdy skierowałyśmy się do kawiarni na czekoladę, szanowny siatkarz siedział sobie przy stoliku wraz z prezesem tutejszego klubu?! Nie! On tu będzie grał?! Już nie żyję. Nigdy więcej nie pokaże się na meczu.
- Diana, proszę nie. - powiedziałam, gdy zaczęła kierować się w tamtym miejscu
- Ale czemu? Tak jest jedyne wolne miejsce. Nie wiem czemu akurat dziś wszędzie jest pełno ludzi. - no też się nad tym zastanawiam
- Aha, już wiem. - powiedziała, gdy usiadła przy stoliku, ale tak, że to ja znalazłam się bliżej niego
- Ja Cię zamorduje, wiesz? Nigdy więcej się nie zerwę, bo to nie są moje dni. - roześmiała się
- Już to widzę. - wystawiłam w jej stronę język
Na szczęście chwilę potem wyszli oboje i nie zauważyli nas. Przynajmniej obyło się bez zrobienia przeze mnie kolejnej głupoty. Zanim dotarłyśmy do domów, minęła godzina. Przekąsiłam jakieś kanapki w kuchni i skierowałam się do swojego pokoju. Wzięłam laptopa i ulokowałam się z nim na łóżku. Pierwszą stroną jaką odwiedziłam był facebook. Napisałam na swojej tablicy:
Totalna kompromitacja...
Od razu pojawił się komentarz:
Dawid ~tak to jest jak się wagaruje :P coś Ty narobiła? ;)
Diana ~ nie znasz Mońki? Ty w szczególności do powinieneś wiedzieć ;)
Dawid ~ Monika, weź co Ty zrobiłaś? ;)
Ja ~ Diana nawet się nie waż mówić!
Dawid ~ Ej! No weź!
Ja ~ Nie ma mowy :D
Dawid ~ Za pięć minut u Ciebie jestem!
Diana ~ No to powodzenia, słońce ;)
No tak, mogłam się domyśleć, że to jest możliwe. Mieszka dwa bloki dalej. Po chwili już Dawid dzwonił do moich drzwi. Nie chciałam mu powiedzieć, bo będzie się ze mnie wyśmiewał. Po co ja głupia to pisałam?! Jak to Dawid, udało mu się to ze mnie wyciągnąć. Dlaczego zawsze mu się to udawało? Prosta odpowiedź. Znał mnie, aż za dobrze. Byliśmy ze sobą pół roku, a rozeszliśmy się w przyjaźni. Było to jakiś miesiąc temu. To on zaraził mnie pasją do siatkówki. To z nim bywałam na meczach. A mimo tego, że byliśmy parą umieliśmy się dogadać i nie krępowałam się przy nim. Gdy opowiedziałam mu swoją przygodę z siatkarzem w autobusie to zaczął się ze mnie śmiać. Nie moja wina, że zawsze wtedy gdy nie powinnam to robię głupoty. Nie był moim ulubionym siatkarzem, ani aż tak bardzo znany nie był, ale mimo wszystko. Dawid cieszył się jak głupi po mojej opowieści. Stwierdził, że skoro 'znam' najprawdopodobniej przyszłego siatkarza naszej drużyny to dzięki mnie możemy poznać cały zespół. Oczywiście zaczęliśmy się kłócić. Zrobiłam z siebie idiotkę i co mam podejść do niego z tekstem: 'No siema. Pamiętasz mnie? Dałeś mi autograf w autobusie, jak już zdążyłam się przed tobą ośmieszyć?'' Choć mam nadzieję, że zapomni o tym i nie będzie mnie pamiętam. Wstyd mi będzie pokazać się na meczu, ale z tego powodu mam nie chodzić na mecze drużyny z mojego miasta? Cholera... Zawsze muszę się w coś głupiego wpakować. Mój jakże kochany przyjaciel oznajmił mi, że jak nie będę chciała chodzić to i tak zaciągnie mnie tam siłą. Jeszcze pożałuje tego spotkania z nim. W końcu dałam sobie spokój. Nie dam rady wygrać z Dawidem, ale i tak meczy bym sobie nie darowała. Będę omijać pana siatkarzynę szerokim łukiem. Kiedy tylko zostałam w mieszkaniu sama, poszłam do swojego pokoju. Niedługo wrócą do domu rodzice, a nie chce awantury. Tutaj to jest na porządku dziennym. Wieczne awantury. Mam tego dość, ale jeszcze dwa lata i wyprowadzam się stąd. Wieczne kłótnie o byle co. Mam ochotę uciec stąd i nigdy nie wrócić. Rodzice sądząc, że dają mi kasę zastąpią czas, który poświęcają tylko dla swojej własnej osoby i pracy. Najbogatszą rodziną nie jesteśmy, ale taką która jest biedna też nie. Wolałabym być już biedna, ale mieć rodziców przy sobie, mieć z kim porozmawiać. Tak mam przyjaciół, tak mogę powiedzieć o wszystkim Dianie czy Dawidowi, ale czasami potrzebni są rodzice, ich rady jako osoby dorosłej, która żyje od nas więcej na tym świecie. Ja nigdy chyba nie otrzymam tego od rodziców... Nigdy nie rozumieli moich pasji, nigdy nie zrozumieją mnie i z każdym dniem przestaje mnie to interesować. Niech zajmą się sobą i tyle.
Kolejnego dnia wieczorem z kilkoma osobami z klasy wybrałam się na dyskotekę. Przed dwudziestą ubrana skierowałam się do drzwi i oznajmiłam rodzicom, że wychodzę od razu znikając z mieszkania. Z resztą jak zwykle, gdy wychodziłam. Były później pogadanki, ale z czasem dali spokój, i tak bym wychodziła, a nie byli w stanie mnie upilnować z tego powodu, że często mieli wyjazdy służbowe. Była Diana, Dawid i poszedł z nami chłopak mojej kochanej przyjaciółki, Mateusz, Konrad i Paulina. Spotkaliśmy tam też innych znajomych ze szkoły, ale trzymaliśmy się w swoim gronie. W pewnym momencie Dawid szepnął coś na ucho Dianie, a ta odwróciła gdzieś wzrok i wkradł jej się na usta głupi uśmieszek. Pojawił się i przy mnie, mówiąc słowa:
- Twoja jedenasta. - nie wiedziałam o co mu chodzi i spojrzałam w tamtym kierunku, a wtedy mnie wmurowało
- Czy niedaleko niego jest kolejny siatkarz? - spytałam, zaczynając panikując
- Zgadza się. A ten drugi to już na pewno będzie u nas. Pamiętasz, że grali razem w Sovii? - teraz i on się szczerzył jak głupi
- Nie! Powiedz, że żartujesz! - wprost zaczęłam go błagać
- Wyluzuj. Chodź się czegoś napijesz, bo mam zamiar ich poznać.
- Śnisz! - wkurzona zaczęłam iść do tyłu i zamówiłam sobie sok
Przyszedł do mnie Dawid i starałam się mnie przekonać to jego genialnego pomysłu. Nie przekona mnie to tego. Nigdy w życiu nie podejdę do niego. Gdy w końcu zdecydowałam, że nie zmarnuje sobie wieczoru, zdecydowałam się wrócić do całej reszty. Jak na złość wszyscy zbliżyli się w stronę siatkarzy. Zrobili to specjalnie czy jak? Dobra, on mnie nie pamięta. Yhy... No na pewno... Gdy tylko pojawiliśmy się przy reszcie, nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do mnie i ruszył w moją stronę. Nie! Nie! Ratujcie mnie!
- Zatańczysz? - spytał ujmując moją dłoń
I co mam teraz zrobić?! Odmówić, czy jednak się zgodzić? No tak. Po raz kolejny robię z siebie idiotkę...


---------------------------------------------
Po pierwsze bardzo, bardzo, bardzo dziękuje za wszystkie komentarze <3 nie spodziewałam się, że tyle się ich pojawi :)
Po drugie to nie jest Mika, Zibi ani Kosa ;) i pamiętajcie, że nie gra w reprezentacji ;) grał jedynie w kadetach :)
Po trzecie opowiadanie nie dzieje się w 2012, jest kilka lat wstecz :)

piątek, 24 sierpnia 2012

rozdział pierwszy

Pewnego czerwcowego dnia wybrałam się z przyjaciółką na zakupy. Cóż było to w czwartek około godziny dziesiątej, a że obie mamy lat 16, czyli co za tym idzie udałyśmy się na wagary. Aby dotrzeć do centrum handlowego musiały udać się na przystanek. Gdy autobus podjechał, obie byłyśmy zaskoczone, że o tej godzinie jest tam pełno ludzi. Diana wyhaczyła wolne miejsca i zaciągnęła mnie tam, bo nie chciało jej się stać. W sumie mi też, bo jechałyśmy prawie do końca trasy.
- No ej! - oburzyłam się, gdy wepchnęła mnie na miejsce przy oknie, a że osoba siedząca przede mną musiała być wysoka, miałam mało miejsca
- Tak, też Cię kocham. - odpowiedziała, szczerząc się
- A ja Ciebie wcale. - wystawiła w moją stronę język, a ja zrobiłam to samo chwilę później i odwróciła głowę w stronę okna
Gdy przyjrzałam się w odbiciu osobie, która siedziała przede mną, zdziwiłam się, bo przypomniała mi kogoś. Kiedy spojrzałam prosto w jego twarz, zaczynałam być pewna kto to.
- Diana. - szarpnęłam ją za rękę
- Co chcesz? - przybliżyłam głowę do jej ucha
- Ej, to jest chyba siatkarz. - szepnęłam
- Skąd ja mam do wiedzieć? - weszłam szybko w internet na telefonie, wpisałam jego imię i nazwisko, powiększyłam zdjęcie i pokazałam jej
- Tylko nie... - i się spóźniłam, od razu spojrzała na niego
- No to masz siatkarza przed sobą. - powiedziała normalnym tonem
- Nie no kurwa, głośniej. - poczułam, że moje policzki zaczynają płonąć i jak najszybciej odwróciłam głowę w stronę okna, spotykając po drodze jego spojrzenie
Myślałam, że spale się tam ze wstydu. W zasadzie i tak mógł się już domyśleć, że gadamy o nim, ale teraz już miał pewność. Diana! Uduszę Cię kiedyś.
- Jak masz na imię? - usłyszałam i spojrzałam na niego
- Słucham? - odwróciłam się w jego stronę
- Pytałem jak masz na imię. - powtórzył uśmiechając się, a ja spojrzałam na niego zaskoczona
- Monika. - powiedziała za mnie Diana, a siatkarz siedzący przede mną wyciągnął jakąś kartkę, nabazgrał coś na niej i podał mi ją
- Ona dziękuje. - powiedziała po raz kolejny za mnie Diana i dostałam od niej kuksańca
- Ała. - spojrzałam na nią wściekła
- I dziękuje. - spojrzałam na siatkarza, a ten uśmiechnął się tylko
Zrobiłam z siebie kompletną idiotkę. Wolałam już się w ogóle nie odzywać, ani nic. Gdyby nie moja kochana przyjaciółka to była by to kompletna kompromitacja. Wyczekiwałam tylko momentu, aż wyjdziemy stąd i zniknę z jego pola widzenia. Zastanawiam się co on w ogóle to robi? Przecież gra w Rzeszowie, a nagle pojawia się tutaj, w moim rodzinnym mieście? Do tego na dzień dobry robię z siebie głupka. W taki właśnie 'piękny' sposób, poznałam siatkarza i dostałam pierwszy autograf. Jeszcze pół roku temu nie miałabym zielonego pojęcia, że jest on siatkarzem, bo nie występował w reprezentacji, ale z tego powodu, że mój były był wielkim fanem siatkówki, ja przez niego zakochałam się w tym sporcie i chodziliśmy razem praktycznie na każdy mecz, który odbyłam się u nas. Ale to dawno i nie prawda. Gdy tylko autobus zatrzymał się na przystanku, jak najszybciej wyszłam i zaczekałam na Dianę. To mój pechowy dzień czy jak? ON też wysiadł na tym przystanku.
- Ej! Kurde Monika uspokój się! - szarpnęła mnie za rękę i zatrzymała mnie
- Zrobiłam z siebie totalną idiotkę.
- I robisz to nadal.
- Ugh! - założyłam ręce
Kilka wdechów i wydechów, ale to nie dało. Przeszedł przed chwilą za Dianą i uśmiechnął się w moją stronę. Jestem pewna, że o mnie nie zapomni i tego co odwaliłam. Na szczęście w centrum nigdzie go nie spotkałyśmy. Mogłam w spokoju oddać się zakupom, a to kochałam.


--------------------------------------------------
Pierwszy rozdział. Podoba się? :) Liczę na Wasze opinie :) I jak myślicie kto to może być? ;)