środa, 26 września 2012

rozdział szósty

Po chwili dał sobie spokój i zajęli się rozmową, a i zaraz wysiadaliśmy. Weszłam do środka i zaczęłam tańczyć z Piotrkiem. Minęło kilka utworów, gdy zauważyłam wchodzącego 'wielkoluda' do środka, a otrzymałam również smsa, że pojawił się już w dyskotece. Pożegnałam się z kolegą i udałam się do mojego dzisiejszego partnera. Gdy tylko znalazłam się przy nim, wyciągnęłam go za rękę z klubu. Przywitałam się z nim buziakiem w policzek i ruszyliśmy w drogę do klubu, który był niedaleko, rozmawiając. Był on naprawdę dobrym tancerzem, ale o tym przekonałam się już wcześniej, gdy spotkałam go na dyskotece, kiedy pojawił się tu z Marcinem zaraz po tym jak się poznaliśmy i moja ekipa, z którą to byłam wkopała mnie w to. Całą noc świetnie się bawiłam, dopóki nie zaczął dobijać się do mnie braciszek. Wyszłam na dwór i odebrałam po kilku jego próbach. Po pierwsze dostałam ochrzan, że nie odbierałam. Po drugie dostałam ochrzan za to, gdy mu powiedziałam gdzie jestem, ale udało mi się go przekonać, żeby tu nie przychodził. Kiedy chciałam wrócić do środka, aby powiedzieć Bartkowi, że muszę już wracać.. Wpadłam na niego, a dokładniej na jego tors.
- Przepraszam. - powiedziałam śmiejąc się
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się
- Muszę wracać.
- Odprowadzę Cię. - objął mnie ramieniem i ruszyliśmy z powrotem w stronę Eksplozji
Gdy byliśmy już niedaleko pożegnaliśmy się i podeszłam do wejścia klubu, gdzie zastałam czwóreczkę przyjaciół.
- No to jestem. - odezwałam się podchodząc do nich
- Nocujemy u Piotrka.
- Co?! Czemu ja nic nie wiem o tym?
- A ja wiedziałem, że wybywasz do Euforii? - zmierzyłam go wzrokiem
- Dobra. No to idziemy? Jestem już zmęczona. Chce już zdjąć te szpilki.
- Trzeba było ich nie zakładać.
- Oj weź się co? Długo się jeszcze będziesz wściekał? - nie odpowiedział
- Dobra, super. Wracam do domu.
- Nie! - krzyknęła cała czwórka
- Nie byłaś z nami w klubie to chociaż zabawmy się razem u Piotrka. - odezwał się Adrian
- A ten buc się będzie na mnie wściekał? - spytałam, spoglądając na Sylwka - Nie, dzięki. - dodałam
W końcu braciszek 'przebaczył' mi moją ucieczkę i po drodze chłopaki kupili dwie butelki wódki. Rozumiem, że bawimy się na ostro. Na klatce schodowej zdjęłam już swoje buty i na górę wdreptałam się na bosaka. Gdy jako pierwsza zostałam przepuszczona w drzwiach, od razu opadłam na kanapę w salonie. Piter od jakiegoś czasu mieszkał sam. Jeśli popijawa to tylko u niego. Dał mi coś na przebranie, bo nie miałam ochoty łazić w sukience. No to chodziłam sobie w jego koszulce, która była trochę dłuższa od posiadanej przeze mnie sukienki. Zdecydowaliśmy się na granie w karty. Zaczęli kłócić się debile z kim będę grać. Każdy z nich miał 'przywilej' grać ze mną. Nikt jakoś sobie nie mógł przypomnieć z ostatnio grałam. Ja tam nie zwracałam na to uwagi, a w końcu wygrał Krystian, gdy postanowili zdecydować o tym grając w papier, kamień, nożyce. Usadowiłam się mu pomiędzy nogami i czas na tysiąca, uprzednio wypijając po kieliszku. Gra szła mojej drużynie, która składała się ze mnie i Krystiana, dopóki alkohol nie zaczął myśleć za mnie. Zaczęłam gadać trochę za głośno i zaczęliśmy przegrywać, ale nie zwróciliśmy na to uwagi. W końcu wygrał Adrian, a my wylądowaliśmy na minusie. Nie ma to jak prowadzić, mając sześćset punktów, a później uwalić to wszystko. Krystian stwierdził, że teraz muszę mu to jakoś odpłacić. Obiecałam, że kiedy indziej i wciągnęłam się z podłogi na łóżko. Usłyszałam gwizdanie.
- Spadówa. - powiedziałam, przykrywając się kołdrą
Po chwili położył się obok mnie Sylwek, a ja odwracając się do niego, przytuliłam go. Zawsze tak spaliśmy, gdy nocowaliśmy u któregoś. Ja z Sylwkiem, a chłopaki rozdzielali się jakoś. Z resztą to nie moja sprawa. Zasnęłam wtulona w brata.
Pobudka rzeczą miłą nie była. Ledwo co żyłam, pękała mi głowa i chętnie bym ją sobie odcięła, byle tylko nie bolała. Najgorsze było to, że tylko mnie męczył kac, a tamci w najlepsze się nade mną znęcali. Po prostu ich kocham. Do tego pokłóciłam się z Dianą. Zadzwoniła do mnie, bo chciała się umówić ze względu na to, że dawno nie wychodziłyśmy nigdzie razem. Powiedziałam jej, że nie jestem w stanie i męczy mnie kac, a ta wyjechała mi z tekstem, że jak zwykle wszystko z powodu Bartka i tylko on jest najważniejszy. Od słowa do słowa zaczęłyśmy się kłócić. Gdy któryś z chłopaków się odezwał to dostał ode mnie zjebki, a w końcu wkurzona już na maksa, przebrałam się w sukienkę i udałam się do domu. Zaraz po moim wyjściu zjawił się przy mnie Sylwek, ale nie odezwał się ani słowem. W ciszy doszliśmy do domu i od razu poszłam do swojego pokoju. Nie wyszłam stamtąd przez cały dzień, wyłączyłam telefon i wściekałam się sama na siebie. Zaczęłam analizować to wszystko i w końcu doszłam do wniosku, że Diana miała rację. Odkąd poznałam Bartka każdą wolną chwilę spędzałam tylko z nim. Przecież mam ich przyjaciół, którym znam od lat, a Bartka znam od kilku dni, a tylko z nim się spotykałam. Zrobiło mi się wstyd, że tak postąpiłam. Potem zaczęłam się zastanawiać czy pójść do niej jeszcze dziś czy jednak dać jej dziś spokój. W końcu jednak postanowiłam, że zrobię to dziś. Męczyło mnie to. Nie lubiłam, gdy byłyśmy skłócone, a wiele razy nam to się nie zdarzało. Około osiemnastej zgarnęłam się do niej i poszłam do niej. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu.

niedziela, 16 września 2012

rozdział piąty

Każdego kolejnego dnia, Bartek pojawiał się u mnie pod szkołą i zabierał w różne miejsca. Oboje zaczęliśmy się poznawać i z każdym dniem lubiłam go coraz bardziej. Był fajnym, zabawnym i przystojnym chłopakiem. Nie żebym się zakochała czy coś, bo po prostu lubiłam spędzać z nim czas. Jako, że z przyjacielem. Kto by pomyślał, że w głupim autobusie poznam mam nadzieję, że mojego przyszłego przyjaciela, który zajmuje się tym co po prostu uwielbiam, a to wszystko dzięki Dawidowi. Siatkówką zaraziłam się dopiero wtedy gdy spróbowaliśmy. Znaliśmy się od początku gimnazjum. Przeprowadził się do Jastrzębia z rodzicami, ze względu na jego babcię, która po śmierci jego dziadka została sama, a oni przeprowadzili się do niej. A zawitali u nas z Katowic. Cieszę się, że mam z nim tak dobry kontakt. Poznałam go w sklepie, gdy zwaliłam coś, a on 'dżentelmen' to podniósł i tak zaczęła się nasza znajomość. Od wakacji trzymamy się mocno w trójkę razem z Dianą. Teraz idziemy do liceum i trochę obawiam się czy nic nie popsuje się pomiędzy nami, ale mam nadzieję, że nam się uda. Z Dianą za to kumpluje się od piątej podstawówki. Na początku jakoś zbytnio ze sobą nie przepadałyśmy za sobą, ale potem tak jakoś wyszło i teraz nie umiemy bez siebie żyć. Cieszę się, że mam tą szaloną dwójkę moich kochanych wariatów. W czwartek Bartek nie pojawił się w szkole, ale umówiłam się z nim, że spotkamy się potem. Wpadłam do domu, zostawiłam w pokoju plecak i zgarnęłam się do kuchni. Odgrzałam sobie obiad i po skonsumowaniu go, poszłam szybko się przebrać, a po chwili powitał Bartka w moich drzwiach. Na dzień dobry musnęłam go w policzek i udaliśmy się w stronę mieszkania, które prawdopodobnie wynajmie. Nigdy tam nie był, tylko rozmawiał z kimś i umówili się na rozmowę. Nigdy nie chodziłam na takie coś i bałam się, że coś się głupiego wydarzy. Nie miałam pojęcia gdzie znajduję się ten adres, więc trochę nam zajęło znalezienie go. W końcu dotarliśmy na miejsce i oznajmiliśmy swoje przyjście pukaniem do drzwi. Po chwili pojawił się w nich, chłopak w samym bokserkach.
- Dzień dobry? - odezwał się Bartek
- W jakiej sprawie?
- Wynajmu mieszkania? - cała ich konwersacja składa się ze zdań, ale Bartkowi się nie dziwię, wątpię, żeby takiego widoku się spodziewał, on to zapewne wolałby jakąś dziewczynę w samej bieliźnie
- No to wchodźcie. - przepuścił nas w drzwiach
- Zapraszam do salonu. - powiedział i pierwszy wszedł przez drzwi prowadzące zapewne do tego miejsca, a gdy tylko tam weszłam, wmurowało mnie i stałam tam gapiąc się na kanapę
Otóż siedziała tam dziewczyna w samej bieliźnie, a z nią całował się chłopak także w samych bokserkach. A tymi pocałunkami schodził coraz niżej...
- Ty się nie gap! - Bartek zasłonił mi oczy, obejmując mnie drugą dłonią w talii, żebym się nie wyrwała, a tamten gostek się zaśmiał
- Wam się ludzie nudzi? - próbowałam odciągnąć jego dłoń, ale nic  z tego, jestem silniejszy ode mnie, ale przecież ja nie muszę się tam na nich patrzeć!
- Nie macie ochoty to wypad. - odparł, zapewne ten drugi chłopak
- Wy tak każdego zapraszacie na wynajem mieszkania? - zapytałam rozbawiona, gdy udało mi się w końcu wyrwać Bartkowi, który zmierzył mnie wzrokiem
- A czemu nie? - zaśmiali się we trójkę
- Debile. - powiedziałam razem z Bartkiem, a ten chwycił mnie w pasie i wyprowadził
- Kto tu w ogóle mieszka? - oburzył się Gawryś
- Same świry. - zaśmiałam się
- Widzę, że dobrą jazdę masz z tego? - odparł sucho
- Bartek no weź! Na co Ty się tak wkurzasz? - zaśmiałam się po raz kolejny
- Będę miał uraz, gdy będę miał iść na kolejne spotkanie w sprawie wynajmu. - powiedział, ale tym razem oboje ryknęliśmy śmiechem
Zaprosił mnie do siebie, znaczy w sumie to do Marcina, ale na razie mieszkał u nich. Napiliśmy się soku, a wtedy do mieszkania weszła pewna dziewczyna z wózkiem. Nie powiem, nieźle mnie to zaskoczyło.
- O cześć Bartek. - przywitała go z uśmiechem, kładąc zakupy na stole
- Cześć Aniu.
- Zapewne to Ty jesteś Monika. - zwróciła się do mnie przyjaźnie
- No tak, ale ja zbytnio nie wiem kim jesteś...
- Ania, żona Marcina. - wyciągnęła w moją stronę rękę
- A no dobrze wiedzieć. - uśmiechnęłam się nieśmiało
Niedługo potem przyszedł i właściciel domu. Gdy zapytał jak tam z wynajem mieszkania, od razu zaczęłam się śmiać. Ania i Marcin spojrzeli na mnie zdziwieni, ale gdy Bartek im wszystko opowiedział, także zaczęli się śmiać. Miło spędziliśmy czas we czwórkę, a w sumie to piątkę, bo jeszcze mała Ola, a potem Bartek odprowadził mnie do domu. Zaczęłam się uzależniać od niego, ale nie przeszkadzało mi to. Jak już wspominałam, był bardzo fajnym facetem i lubiłam spędzać z nim czas. Na dzień jutrzejszy umówiliśmy się na to, że pójdziemy na dyskotekę, razem potańczyć. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, zjedliśmy obiad całą rodziną. Rodzice spytali nas o nasze plany na wieczór. Sylwek, mój brat powiedział, że wychodzi ze znajomymi, a ja oznajmił, że także to robię. Gdy dowiedzieli się, że idę na dyskotekę, kazali mu zabrać mnie ze sobą, ale kłóciłam się. Jak mam pójść z Sylwkiem i z Bartkiem? No bez kitu! Rodzice i tak postawili na swoim, bo powiedzieli, że nie wyjdę. Sylwkowi to nie przeszkadzało, ale mi tak. Gdy tylko zjedliśmy obiad, to wpakowałam się mu do pokoju. Ustaliłam z nim, że rozdzielimy się na dyskotece. Nie powiedziałam mu tego, że wtedy wybędę stamtąd z Bartkiem. Napisałam smsa do niego, że spotkamy się na miejscu, bo rodzice kazali mi iść z bratem i tam się zmyjemy. Około godziny szesnastej poszłam wziąć kąpiel, ubrałam się, a następnie umalowałam. Gdy brat oznajmił mi, że zaraz wychodzimy, sperfumowałam się ulubionym zapachem i zaczekałam na niego w salonie.
- Wow, siostra. Śliczna jesteś. - puścił do mnie oczko
- Weź spadaj. - zaśmiałam się i wyszliśmy do klubu
Może opowiem trochę o bracie. Ma na imię Sylwester, lat dziewiętnaście. W tym roku pisał maturę, którą zdał. Nie mam pojęcia jak, bo to zwykły nieuk, ale udało mu się. Skończył LO i na studia to on się nie wybiera. Posiada trzech przyjacieli, Krystiana, Piotrka i Adriana. Lubimy sobie dogryzać, ale wskoczyłam bym za nim w ogień. Często zdarza nam się kłócić, ale jak to rodzeństwo. Dość często razem wychodzimy, ale dziś tak nie będzie. Urwę się od niego i ten wieczór spędzam tylko z Bartkiem. Jak zwykle spotkaliśmy się z resztą na przystanku.
- Monia! Cześć! - usłyszałam na powitanie
- Jak ja Cię dawno nie widziałem! - wydarł się Adrian i mnie przytulił
- Spadaj! Ja za wami nie tęskniłam. - odpowiedziałam, odpychając go od siebie
- Ej! - oburzyła się cała trójka, a po chwili zaśmialiśmy się
- Ładnie wyglądasz Mońka, wiesz? - Krystian wyszczerzył się w moją stronę, uśmiechając się łobuzersko
- Zapowiada się nam dziś ciekawa impreza. - odezwał się i Piotrek
- Nie ze mną. - wyszczerzyłam się
- Co?! - zdziwiła się cała czwórka
- Sylwek mówiłam Ci, że się umówiłam.
- Fakt, ale uważaj na siebie.
- Dzieckiem nie jestem.
- Masz tylko szesnaście lat.
- Nie wyglądam na tyle.
- Prawda. Wyglądasz na trzydziechę. - zmroziłam go wzrokiem
- Oj nie obrażaj się. - zaśmiali się
- Dupek. - założyłam ręce na piersiach
Po chwili na przystanek przyjechał autobus, którym mamy dostać się do klubu. Cała czwórka wpakowała się na siedzenia, a ja miałam stać na szpilkach? Gdy się odezwałam w tej sprawie, Adrian wciągnął się na swoje kolana. Dobra, nie powiem, żeby mi przeszkadzało. Znałam ich już od trzech lat i to są przyjaciele mojego brata, a po części i moi. Zawsze mogłam się udać do nich. W trakcie jazdy otrzymałam smsa od Bartka, że trochę się spóźni.
- Cóż to za Bartek? - spytał Adrian, wgapiając się w ekran mojego telefonu
- Ej! Nie czytaj. - dłonią odwróciłam jego twarz i szybko wystukałam odpowiedź
- Monia, jaki Bartek? - spytał tym razem mój braciszek
- Znajomy.
- Jaki znajomy? Ja go nie znam.
- I nie musisz. - otrzymałam kolejną wiadomość
- Monika. - przewiercał mnie wzrokiem
- Oj, wyluzuj brat. - odparłam chowając telefon

-------------------------------------------------
Nic nie mówię, mam nadzieję, że się podobało ;)

PRZECZYTAŁEŚ? SKOMENTUJ, TO MOTYWUJE :)

piątek, 7 września 2012

rozdział czwarty

Kolejnego dnia z rana podeszłam do biurka, włączyłam laptopa i przy włączonej z niego muzyce zamierzałam odrobić lekcje. Włączony facebook, gadu gadu i windows media player. Jak zwykle. Silę się z zadaniem z matmy, dział wyrażenia algebraiczne i za cholerę nie mogę ułożyć równania. Żadne mi nie pasuje i wychodzi zły wynik. W końcu wkurzona przybliżam do siebie komputer i wpisuje treść zadania w wujku google. Przeszukuje internet, gdy nagle otrzymuje wiadomość na facebooku. Wchodzę w odpowiednią kartę i górna rubryczka z wiadomościami świeci się na czerwono i wyświetla się cyfra jeden. Zaciekawiona kto nieznajomy do mnie napisał, wchodzę i nieźle się zdziwiłam. Otóż pan siatkarz do mnie napisał.
Bartosz Gawryszewski:
Coś się stało, że tak nagle uciekłaś? Jeśli coś zrobiłem to przepraszam.
Zaskoczył mnie i to cholernie. Myślałam, że oleje taką małolatę jak ja, a tu proszę znalazł mnie na facebooku. Wariat.
Monika Witkowska:
A że przepraszam skąd wiesz jak mam na nazwisko?
Bartosz Gawryszewski:
Mam swoje źródła ^^
Monika Witkowska:
Czyli nasza konwersacja dobiegła końca...
Bartosz Gawryszewski:
No ej! Powiem Ci jak się spotkamy :)
Monika Witkowska:
Odrabiam teraz lekcje.
Bartosz Gawryszewski:
A długo Ci się jeszcze zejdzie? :)
Monika Witkowska:
Dobra... Lekcje mi się znudziły ;D Za 20 minut? ;)
Bartosz Gawryszewski:
Ok. Za 20 minut jestem pod Twoją klatką. Na razie :)
Już chciałam mu odpisać, że nie. Możemy spotkać się gdzieś indziej, ale od razu gdy to wysłał znaczek jego dostępności na portalu zniknął. W takim razie trzeba się śpieszyć. Dopadłam do szafy, wyjęłam rurki w kolorze morskim, do tego białą koszulkę z jakimiś wzorami i wbiegłam do łazienki. Umyłam twarz, oczy podciągnęłam czarnym tuszem i ubrałam się w przygotowany wcześniej strój. Przeczesałam włosy i wróciłam do swojego pokoju. Spryskałam się perfumami i spojrzałam o której godzinie wysłałam Bartkowi, że widzimy się za dwadzieścia minut. No tak. Jak zwykle się nie wyrobiłam. Za trzy minuty mam być na dole. Wpakowałam telefon w kieszeń spodni i pobiegłam do drzwi. Zarzuciłam szybko swoje adidasy i krzyknęłam:
- Wychodzę.
- Gdzie? - usłyszałam pytanie rodzicielki, ale zamknęłam już drzwi i zbiegłam szybko na dół po schodach. Mam nadzieję, że jeszcze go nie ma. Otworzyłam szybko drzwi i bach! Wpadłam na kogoś.
- Kurcze, przepraszam. - powiedziałam od razu, podnosząc się z tej osoby, a teraz zobaczyłam, że to Bartek
- No tak. Dzięki. - spojrzał na mnie i oboje wybuchliśmy śmiechem
- Jeszcze raz przepraszam. - wstałam z niego i podałam mu rękę, a ten stanął przede mną i wpatrywał się w moje oczy z uśmiechem
- To gdzie idziemy? - spytałam po naszej dłuższej wymianie spojrzeń
- Na spacer? - odparł rozbawiony
- Moje pytanie zawierało takie krótkie słówko gdzie, a nie na co. - zaśmiałam się
- Nie znam zbytnio Jastrzębia.
Także więc to ja prowadziłam w tym spacerze. Dziwnie czułam się z tak wysoką osobą. Moi znajomi byli w podobnym wzroście co ja i zbytnio się tym nie przejmowałam, a teraz co? Pomiędzy nami jest, aż trzydzieści cztery centymetry różnicy, ale co tam.
- Czuję się przy Tobie mała. - powiedziałam w pewnym momencie, a ten zaśmiał się i objął mnie rękami, podnosząc do góry
- Co Ty robisz?! - spytałam, obejmując go nogami w talii, bo bałam się, że zaraz spadnę
- Nie będziesz się czuć mała. - przekręcił mnie i szedł tak ze mną na barana
- Jesteś wariatem, wiesz? - spytałam go
- Wiem.
Do domu wróciłam dopiero wieczorem. Dowiedziałam się wiele o nim, ale gdy nasza rozmowa skierowała się temat jego przeprowadzki do Jastrzębskie Zdroju z Rzeszowa, powiedział, że nie chce o tym gadać i widziałam, że popsułam mu humor. Przeprosiłam go za to, ale powiedział, że na razie nie chce o tym rozmawiać, ale kiedyś mi to wyjaśni. Wtedy zrobiło mi się zimno i zadrżałam, a ten okrył mnie swoją bluzą i ruszaliśmy w drogę powrotną. Gdy wstałam zauważyłam, że sięga mi do połowy ud, ale przynajmniej było mi ciepło.
Jak znalazłam się w domu trzeba było dokończyć te lekcje. Szybko skończyłam i mogłam w spokoju posiedzieć sobie trochę przy komputerze. Na szczęście wszystko co mogłam to już poprawiłam i nie musiałam się uczyć. Jeszcze trzy tygodnie szkoły i wakacje. Do czwartku mają wystawić oceny i od następnego tygodnia po próbach do poloneza zamierzam się zrywać. Tak, niegrzeczna ze mnie uczennica. Na bal gimnazjalny zaprosił mnie Dawid i idziemy jako przyjaciele. Bez żadnych podtekstów, żeby nie było. Z nim to dawno, dawno temu, za górami, za lasami i nie prawda.
Kolejnego dnia, gdy wychodziłam z Dawidem i Dianą ze szkoły, usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i któż to był? Oczywiście, że Bartek.
- Skąd wiedziałeś, gdzie chodzę do szkoły?
- Facebook. - wyszczerzył się
Za dużo się o mnie dowiaduje na tym fejsie. Przy okazji przypomniało mi się, że nie wyjawił mi skąd wiedział jak się nazywam. Otóż to poprosił prezesa, aby pozwolił mu wejść na ich stronę na facebooku i przeszukał wśród 'kibiców' którzy lajkują tą stronę i znalazł kilka Monik, a po zdjęciu rozpoznał mnie. On jest naprawdę szalony. To musiało być dziwne, jak przychodzi sobie nagle przyszły gracz prosi o 'przeszukanie' listy osób i gdy znalazł jakąś Monikę to sobie wyszedł. Spędziliśmy dzień na szlajaniu się po Jastrzębiu. Znalazł jakąś ofertę mieszkania i chciał, żebym tam z nim poszła. No ciekawa jestem co ten ludź* ma do zaoferowania, ale o tym dopiero w czwartek.

-------------------------------------------
ludź* - błąd zamierzony ;)

I co? Zaskoczone, że to Gawryś? ;) Kilka osób cóż... Nakierowałam za bardzo :P I się domyśliły, ale nie potwierdziłam! ;) Tylko jedna osoba wiedziała na pewno ;D Ta 'moja' wariatka Sylwia ;) a niech będzie, zadedykuje ten rozdział Tobie :*
Mam nadzieję, że się podobało :))

sobota, 1 września 2012

rozdział trzeci

- Nie. - odparłam, wyciągając dłoń z jego uścisku
- A mogę wiedzieć czemu? - z jego twarzy uśmiech nadal nie schodził
- Bo nie. - los jednak miał inne plany i ktoś popchnął mnie, a więc wpadłam na niego
- Może jednak?
- A dasz mi potem spokój?
- Zobaczymy. - odparł z szelmowskim uśmiechem i odciągnął trochę od znajomych
Nie wiem czemu, ale resztę wieczoru spędziłam tańcząc z nim. Tańczył świetnie i dlaczego by nie skorzystać z tego. Dość ciężko było mi nawiązywać znajomości, ale przy nim było inaczej. Dzieliła nas spora różnica wzrostu jak i wieku, ale czy to znaczy, że nie mogę się z nim bawić, skoro jest tak fajnie? Ja mam metr sześćdziesiąt osiem, a on dwa metry, dwa centymetry. Ja mam szesnaście lat, on dwadzieścia pięć. Kilka razy proponował mi kupno alkoholu, ale ja nie miałam zamiaru się upijać. Awantura w domu nie jest mi potrzebna. Nawet nie zauważyłam kiedy wszyscy z którymi tu przyszłam, wyszli beze mnie. Otrzymałam smsa od Dawida:
Tylko baw się dobrze :*
Odczytałam go o wiele później niż go dostałam. O drugiej musiałam się zbierać. Zawsze na drugą byłam już w domu, a teraz tak jakoś zapomniałam się w czasie. Szanowny pan siatkarz wziął sobie za punkt honoru, że mnie odprowadzi. Nie pozwolił, żebym o tej porze wracała sama. No przecież za każdym rogiem stoi jakiś pedofil i tylko czyha, żeby mnie zgwałcić. Piękne wytłumaczenie. Ja tam nie mam nic przeciwko. Bardzo chętnie na to przystałam, bo w sumie to się jednak bałam. Nigdy o tej porze sama nie wracałam, a jednak trochę sporo było z klubu do mnie. Powrót minął nam na miłej rozmowie i jeszcze kilka minut porozmawialiśmy pod moim blokiem. Gdy wchodziłam już na klatkę, jeszcze zawołał mnie.
- Monika! - odwróciłam się więc
- Śpij dobrze. - uśmiechnął się
- Ty też. Dobranoc. - podeszłam do niego, wspinając się na palce musnęłam jego policzek i szybko wróciłam do bloku
Wbiegłam szybko po schodach, otworzyłam drzwi i szybko znalazłam się w pokoju. Gdy szykowałam się do snu, uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Mam nadzieję, że po dzisiejszym dniu zapomniał o tej akcji w autobusie. W sumie i tak mi nie zależy. Najprawdopodobniej już nigdy więcej się nie zobaczymy. Spędziliśmy razem miły wieczór i tyle.
Myliłam się. Bardzo się myliłam. Sądziłam, że nigdy więcej się nie zobaczymy, a jednak. Następnego dnia mama wysłała mnie na zakupy i co? Spotkałam go na nich. Wraz ze swoim kumplem chodzili po sklepie z kartką w ręku. Ja ich nie zauważyłam, ale jeden z nich puścił wózek, który 'wjechał' ze mnie.
- Przepraszam. - powiedział starszy z nich
- O cześć. - oczywiście przywitał mnie swoim uśmiechem młodszy z nich
- No cześć. - odpowiedziałam mu tym samym
- Może byś tak mnie poznał? - spytał starszy
- Monika. - wyciągnęłam w jego stronę rękę
- Miło mi. Marcin.
- Wiem. - zaśmiałam się
- Fanka siatkówki. - powiedział mu jego kumpel
- Ooo, a to ciekawe. Mieszkasz tu?
- Dokładnie. Od urodzenia.
- A pomożesz nam zrobić zakupy? Bo żona mnie wysłała na zakupy z tym kretynem - spojrzał wrogo na swojego kumpla - i nic nie mogę przez niego znaleźć.
- Dzięki. - odparł młodszy, uderzając starszego w ramię
- Spoko. - powiedziałam, śmiejąc się
Także więc zrobiliśmy wspólne zakupy, podczas których dowiedziałam się, że Marcin przygarnął na trochę tego 'kretyna' jak to on powiedział na czas, gdy dopóki ten nie znajdzie mieszkania tutaj. Czyli miałam już pewność, że oboje będą w tutejszym klubie. Dawid to już się będzie cieszył jak głupi, a ja mam przerąbane. Znam dwójkę siatkarzy z naszego klubu i nie wiem czy mnie to cieszy. Cieszy, nie cieszy? Jednak chyba cieszy. W końcu mamuśka zaczęła do mnie dzwonić. Zbyłam ją tekstem, że kolejki są. Pomińmy to, że jeszcze nie dotarliśmy do kas. Zaraz po telefonie od mamy, moja komórka odezwała się ponownie. Tym razem była to Diana.
- Jak tam po wczorajszym wieczorze?
- Normalnie. - odparłam, przecież nie będę gadać o tym przy chłopakach
- Ej no weź. Jak tam siatkarzyk?
- Zaraz dostaniesz ode mnie w tyłek. - no i moi partnerzy zakupowi zaczęli się śmiać
- Twój siatkarzyk jest z Tobą?! - wrzasnęła i miałam nadzieję, że oni tego nie usłyszeli
- Weź się Diana ogarnij. - wściekła rozłączyłam się i szybko poszłam do kasy
- Ej, co jest? - przybiegli za mną
- Nic. - powiedziałam, a ta małpa zaczęła do mnie dzwonić, ale szybko ją odrzuciłam
Wypakowałam szybko swoje zakupy i wyłączyłam swój telefon. Kurcze głośniej to się krzyknąć nie dało, że niby jest moim siatkarzykiem. Ok, rozumiem, że ona nie lubi siatkówki, ale mimo wszystko. Jaki siatkarzyk i jaki mój? Jak to słyszał to ją zabiję, poćwiartuje i wyrzucę jej cząstki do rzeki. Jak najszybciej mi się udało, spakowałam wszystkie produkty zakupione i wyszłam szybko z supermarketu. Na szczęście, żaden z nich się przy mnie nie pojawił. Po drodze do domu, pojawił się przy mnie Dawid. Diana już do niego dzwoniła i powiedziała, że się na nią wkurzyłam. No to mu wyjaśniłam akcję, a ten potem sam zaczął nawijać jak tam po wczorajszym wieczorze. Cholera jakby mnie nie zostawili wczoraj tam samej to by wiedzieli. Częściowo byłam na nich zła, że to zrobili, ale z drugiej strony nie. Spędziłam z nim miły wieczór. W końcu dowiedział się o wszystkim i szedł ze mną dopóki nie doszliśmy do jego bloku. Dwa dalej mieszkałam ja. Zaraz zapewne o wszystkim będzie wiedziała Dianka i zadzwoni, a że mam wyłączony telefon to zadzwoni na domowy i będzie przepraszać. Obie tak zawsze robiłyśmy jak się któraś o coś na drugą wkurzała. Żeby oszczędzić jej rozmowy z my mother, włączyłam swój telefon. Odłożyłam zakupy w kuchni i zaraz rozdzwonił się mój telefon. Pierwsze co usłyszałam to przepraszam, ale ja się już nie gniewałam. Głupota to nasze pierwsze imię i no nic już nie zrobię jak usłyszał tekst Diany. Może teraz sprawdzą się moja słowa i już go nigdy nie zobaczę?

------------------------------------------------------
Udało mi się jeszcze nie wyjawić kim jest ów siatkarz, ale było ciężko :D
Kądziu to niestety nie jest xD
domyślacie się kto to jest? albo chociaż jakie to miasto? ;D
w następnym najprawdopodobniej się wszystko wyjaśni kto to ;)