sobota, 8 grudnia 2012

rozdział jedenasty

Sylwek pojawiał się w moim pokoju, gdy chciał wyciągnąć mnie na coś do zjedzenia. Śniadania nie zjadłam, ale po trzynastej zgłodniałam i skierowałam się do kuchni. Wzięłam jogurt i usiadłam z nimi przed telewizorem.
- Co robicie? - spytałam, wcinając mój 'posiłek'
- Raczyłaś się odezwać? - odpowiedział mi pytaniem brat
- Spadaj dobra?
- Czyżby mamy do czynienia z PMS?
- Nic lepszego nie wymyślisz?
- A może w ciąży jesteś?
- Puknij się w łeb debilu! - szybko wstałam i zawartość jogurtu pojawiła się na mojej bluzce
- Zabiję Cię kiedyś! - wrzasnęłam, a cała czwórka zaczęła się śmiać
Poszłam do łazienki i szybko ogarnęłam tą bluzkę. Wrzuciłam ją do pralki i w samym staniku skierowałam się do pokoju. Zarzuciłam na siebie nową i wróciłam do nich. Nie miałam ochoty już na siedzenie samemu w pokoju.
- Powiesz czemu się tak wściekasz?
- Jutro są wyniki. - podciągnęłam nogi na fotel
- O matko.... - zajęczała cała czwórka
- No super, że mnie rozumiecie. - spojrzałam na nich wściekła
- Dziewczyno, przecież się dostaniesz. - przekręcił oczami Sylwek
- Nie mam takiej pewności, ale koniec o mnie. Krystian. - zwróciłam się w jego stronę z łobuzerskim uśmiechem
- Co? - spytał rozbawiony
- Z Adrianem i Piotrkiem jeszcze nie próbowaliśmy. - wyszczerzył się
- Ratujcie się póki możecie! - krzyknął Sylwek śmiejąc się
- Mamy się bać? - spytał przestraszony Adrian
- Ależ skąd... - wstałam i usiadłam mu na kolanach, a nogi zarzuciłam na Piotrka
Zaczęliśmy namawiać ich na studia i okazało się, że Piotrek już się zdecydował wcześniej, a z Adrianem było trudno, ale udało się. Cała czwórka idzie na studia. Nie wyobrażam ich sobie jako studentów... ale ok, niech próbują. Nic im nie szkodzi.
Gdy wychodziłam gdzieś Bartka nie spotykałam. W czwartek po trzynastej wyszłam na dwór, aby się trochę uspokoić przed wynikami. Chodziłam alejkami parku, gdy nagle go zauważyłam. Powoli skierowałam się w jego stronę zastanawiając się co mam powiedzieć. Usiadłam po drugiej stronie ławki i nasze spojrzenia się spotkały.
Nagle otrzymałam smsa i moje serce mocniej zabiło. Jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam numer od którego go dostałam.
- Mogę mieć do Ciebie prośbę? - odezwałam się cicho do Bartka
- Jaką? - zdziwił się
- Możesz odczytać tego smsa? - podniosłam telefon
- Ok. - wzruszył ramionami i wziął ode mnie, a ja złapałam jego dłoń i splotłam ją z moją, a ten po raz kolejny spojrzał na mnie zaskoczony, ale uścisnął ją
- Możesz? - głową wskazałam na telefon
- A tak. - odblokował klawiaturę, nacisnął otwórz i odwróciłam wzrok, ale moje serce dudniło
- Zakwalifikowano do 1a, mat-inf-fiz do liceum eee... jakiś tam numer imieniem Jana Pawła drugiego
- Poważnie?! - krzyknęłam radośnie, zabierając mu z dłoni telefon i czytając tą wiadomość kilkanaście razy
- Dziękuje. - przytuliłam go mocno
- Spoko. - wzruszył ramionami
- Przepraszam. - odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy
- Za co?
- Za to, że tak Cię olewałam. Zrozumiem jak nie będziesz chciał mnie już znać, bo ja zawsze umiem tylko wszystko pieprzyć, ale bardzo Cię lubię i tylko po prostu pokłóciłam się o Ciebie z przyjaciółką i wpadł mi do głowy głupi pomysł, żeby zerwać z Tobą znajomość, a Ty się tak starałeś. Wiem, jestem głupia, ale czasu nie cofnę i zostaje mi jedynie Cię przeprosić. Wybaczysz mi? - nie zauważyłam tylko jednej rzeczy...


Macie rozdział i macie Bartusia ;) tylko czy to dobrze czy źle? ;D
Lajkujcie mnie na fejsie :) 

sobota, 1 grudnia 2012

rozdział dziesiąty

Cały weekend spędziłam w domu. Chciałam sobie wszystko przemyśleć na spokojnie i zrozumieć moje uczucia do każdej osoby, którą w jakiś sposób zawracałam sobie głowę i spędzałam z nią czas. Kiedy byłam pewna co czuje do Krystiana, a co do Bartka pozostało mi wyjaśnienie tego wszystkiego. Bałam się tego co mogę usłyszeć, ale nie mogę uciekać od tego i po prostu nie zwracać na to uwagi. Nie powiem sporo czasu zajęło mi zrozumienie tego, ale dłuższa chwila w samotności przydała mi się. Dawno nie spędziłam dnia zajmując się tylko i wyłącznie sobą. Zawsze gdzieś wychodziłam i nie myślałam tak dokładnie o tym wszystkim.
Poniedziałkowy poranek... W zasadzie to popołudnie. Spałabym sobie i dłużej gdyby nie braciszek, który obudził mnie. Tyle, że to on i to nie była normalna pobudka. Ściągnął ze mnie kołdrę i spryskał wodą.
- Sylwek! - wydarłam się, czując mokrą ciesz na sobie
- Wstawaj. Już po dwunastej. - odparł szczerząc się
- Pierdol się. Chce spać. - zwinęłam się w kłębek, ale ten wziął mnie za ręce i zaczął iść w stronę łazienki
- Nie! Dobra, już nie będę spać! - krzyknęłam zapierając się o framugę drzwi
- Super. Zapraszam na śniadanie. - wyszczerzył się i postawił mnie
Skierowaliśmy się do kuchni i braciszek podał mi śniadanie. Nie wiem co mu jest, ale bardzo mnie to dziwiło. On nigdy, ale to przenigdy nie robił śniadań. On czegoś chce albo coś nabroił. Aż się bałam tego co mnie czeka, gdy zjem ten posiłek, dlatego każdy kęs przegryzałam kilka razy więcej, ale w końcu i tak go skończyłam. I nadchodzi chwila zgrozy.
- A teraz sobie porozmawiamy. - wyszczerzył się
- O czym? - spytałam przestraszona
- O Twoich uczuciach.
- Co? - zdziwiłam się
- Nie rób ze mnie debila. Byłaś z Krystianem w kinie, a kilka dni wcześniej był u nas w domu. Jesteście razem?
- Czy Ty jesteś głupi? Jesteśmy przyjaciółmi. - chyba dodałam w myślach
- Sister, powiedz prawdę. - usiadł zaraz obok mnie
- Mówię prawdę. - chyba powiedziałam w myślach po raz kolejny
Wziął mnie na spytki o Krystianie. Nie powiem znów dał mi do myślenia. Sądziłam, że wszystko już wiem, ale teraz zaczęłam się obawiać tej rozmowy jeszcze bardziej. Chciałam się spotkać z Krystkiem, ale czego ja się tam mogę dowiedzieć? Czy on na coś liczył? W końcu umówiliśmy się kilka razy... Do kina wyciągnęłam go ja i czy pomyślał wtedy, że czegoś oczekuje? Cholera... Głupie uczucia.
Na następny dzień umówiłam się z Krystianem. Bałam się tego co mogę tam usłyszeć. Długo zwlekałam z rozpoczęciem tego tematu, który najbardziej mnie interesował, ale w końcu musiałam to zrobić. Zapytałam go prosto z mostu czy oczekuje ode mnie coś więcej niż przyjaźń. Moje obawy minęły, gdy zaśmiał się, ale po chwili spoważniał i znów się przestraszyłam, ale jak się później okazało stało się tak tylko dlatego, że bał się, że to ja oczekuje czegoś więcej. Czyli pomiędzy nami jest tak jak było. Jesteśmy przyjaciółmi i nic więcej. Kamień od razu spadł mi z serca. Traktowałam go jak kolejnego starszego brata i nie chciałabym tego zepsuć. Do rozwiązania wszystkich zawirowań brakowało mi tylko jeszcze rozmowy z Bartkiem. Tyle, że z nim już nie będzie tak prosto... Nie znam go tak dobrze jak Krystiana. Mam zadzwonić to niego po tak długim okresie czasu? Z resztą on chyba nie chciał już kontynuować tej znajomości... Zjebałam wszystko. W sumie nie dziwie mu się. Jeśli oczekiwał czegoś ode mnie. Przyjaźni czy miłości to ile można? On próbował, a ja go olewałam. Jestem głupia. Jestem na siebie wściekła. Cholera!
Moją złość potęgowało jeszcze to, że w czwartek wyniki i okaże się, czy dostałam się do jakieś szkoły. Jeśli nie to się zabiję. Niech nikt nie pokazuje mi się w ogóle na oczy, bo rozszarpię. Choć i tak chodziłam naburmuszona. Byłam z Sylwkiem sama w domu, bo rodzice pojechali sobie wywiązywać się z obowiązku pracy, więc mieliśmy pustą chatę, a on zaprosił Piotrka, Adriana i Krystiana. Często bywali u nas z tego względu, że naszych rodziców często nie było. Tym razem ja nie dotrzymywałam im towarzystwa tylko siedziałam u siebie. Dawid wyjechał z rodzicami i przyjedzie tylko jutro, aby złożyć papiery, a zapewne dostanie się tam gdzie chce. Chciałbym dostać się do tego samego liceum co on. Klasę jeszcze mogę sobie darować, ale dobrze mieć kogoś znajomego. Bardzo dobrego znajomego. Diana jako pierwsze wybrała inne, więc raczej nie uda nam się być razem w trójkę w jednej szkole chociażby.


Przepraszam, ale szkoła... Jeszcze teraz zakończenie semestru to w ogóle... Masakra mówiąc delikatnie, a ja chce zaliczyć ten semestr ;) Mam nadzieję, że się podobało :) i jak ktoś nie czytał, to tam wyżej jest taka jednorazówka :P trochę śmiechu ;D

sobota, 10 listopada 2012

rozdział dziewiąty

Gdy wyszliśmy z kina po seansie spotkaliśmy się razem z Sylwkiem i Marleną po czym we czwórkę, a można liczyć nawet i piątkę, bo Bartek nadal szwendał się za nami, poszliśmy do kawiarni. Chłopcy zamówili sobie kawę, a ja z Marleną po czekoladzie. Chłopcy zapłacili za nas, a ja głupio się czułam. Krystian zapłacił za mój bilet w kinie i teraz jeszcze tutaj, a gdy zaczęłam się upierać, że nie i jak mu się odwdzięczę to wskazał na swój policzek, co od razu wykonałam, spoglądając na Bartka. Czemu to robiłam? Sama nie wiem. Po prostu, tak samo z siebie. Poznałam trochę bardziej Marlenę, ale to i tak nie znaczy, że w domu nie wypytam o nią Sylwka. Po drodze z kina pierwszą osobą, która mieszkała najbliżej była dziewczyna mojego brata. Pożegnała się z nim pocałunkiem, a z nami pożegnała się rzucając:
- Cześć. - ale ja jeszcze podeszłam do niej i musnęłam ją w policzek i z uśmiechem poszła do domu
- A teraz moje pytanie. Krystian czy Ty o czymś wiedziałeś?
- No coś wspominał, że jakaś dziewczyna mu się podoba, ale nic więcej.
- Czyli dowiaduje się jako ostatnia. Dzięki wam obojgu. - 'oburzona' odeszłam od nich, ale zaraz pojawili się obok mnie
- No nie fochaj się. - odezwał się Krystian
- Spadaj.
- Moniś no... - odezwał się i Sylwek
- A Ty spadaj podwójnie. - odparłam
- Monika, bo jak zaraz...
- No co? - przystanęłam i spojrzałam na brata
- Wiem gdzie mam największe łaskotki... - uśmiechnął się łobuzersko
- Nie! - wrzasnęłam i zaczęłam biec, a po chwili wpadłam do parku mając nadzieję, że ich zgubię, ale nie udało mi się
Zaraz pojawili się obok mnie i wylądowałam na trawie, gdzie oboje zaczęli mnie łaskotać. Dla nich nic nie znaczyło, że ja byłam sama, a Ci we dwójkę znęcali się nade mną. Żadne moje prośby nie poskutkowały i łaskotali mnie dobre pięć minut. Gdy przestali rozejrzałam się wokół i natknęłam się wzrokiem na Bartka. Spojrzałam na dwóch katów, a Sylwek wciąż siedział na mnie okrakiem. Ciężko dyszałam od tego ciągłego śmiania.
- Sapiesz jakbyś uprawiała przed chwilą dziki seks. - zaśmiał się mój braciszek, a ja przyciągnęłam go do siebie za koszulkę
- Debil! - walnęłam go w czoło i zepchnęłam go z siebie
Śmiejąc się, w końcu wstaliśmy z ziemi i ruszyliśmy do domów. Rozdzieliśmy się przy wyjściu z parku i ja z Sylwkiem skierowałam do naszego bloku. Po drodze wypytywałam go o Marlenę i wszyściutko ładnie mi wyśpiewał. Było już około godziny dwudziestej pierwszej, ale weszłam jeszcze na chwilę na facebooka. Uzależniłam się od kilku rzeczy przez ostatnie dni... Weszłam na jego profil i przejrzałam go. Miałam go w znajomych i mogłam zobaczyć kilka informacji więcej. Gdy dowiedziałam się o nim kilku rzeczy, weszłam w znajomych mojego brata. Znalazłam Marlenę, którą od razu zaprosiłam. Jako, że akurat była dostępna od razu przyjęła moje zaproszenie. Zjawiła się także podświetlona poczta. Moja pierwsza myśl to, że Bartek zdecydował się do mnie odezwać. Jak najszybciej weszłam, ale cóż. To była wiadomość od Dawida. Przeszłam na czat i zaczęliśmy pisać. W końcu zrobiłam się śpiąca i zaczęłam ziewać, więc pożegnał się z przyjacielem i na tablicy napisałam:
Po miło spędzonym dniu z @Marlena Bednarczyk, @Sylwester Witkowski, @Krystian Karczewski (...) czas udać się spać. Dziękuje <3
Dodając ten wpis, wyłączyłam komputer i udałam się spać...


MÓWIĘ TAK OCHRONIARZOWI BARTKOWI GAWRYSZEWSKIEMU <3
ja bym takim nie pogardziła, choć to prawda. jest to dziwne xd

piątek, 26 października 2012

rozdział ósmy

Gdy Sylwek wrócił do domu, zdziwił sie widokiem swojego przyjaciela u nas w domu. Ja byłam równie zdziwiona, gdy ujrzałam Krystiana w drzwiach. Później zaczęliśmy gadać we trójkę i okazało się, że Krystek jako jedyny zamierza studiować. Tamta dwójka nie miała ochoty, a Sylwek to też leń. Później oboje zaczęliśmy go namawiać, żeby spróbował, że nic go to nie kosztuje, a jak znudziłoby mu się to po prostu by rzucił albo ewentualnie wziął dziekankę. I czy poskutkowało to? Nie wiem jakim cudem, ale tak. Spróbujemy namówić jeszcze tamtą dwójkę i ciekawe co nam z tego wyjdzie. Gdy rodzice wrócili do domu, wysłali mnie na zakupy. Z racji tego, że nudziło mi się to poszłam. Nie przewidziałam jednego. Spotkałam w sklepie Bartka.
- Monika! - podbiegł do mnie, gdy tylko mnie zobaczył, a mi nie udało się uciec
- Dlaczego mnie unikasz?
- Daj mi spokój. - chciałam odejść, ale przytrzymał mnie za rękę
- Nie. Powiedz mi, czy zrobiłem coś nie tak?
- Zostaw mnie po prostu i tyle. - wyrwałam mu się i poszłam do kasy
Chyba odpuścił, bo nie podszedł do mnie już. Spokojnie udało mi się wykonać zakupy i wróciłam do domu.
Kolejnego dnia nie dostałam żadnego smsa, telefon nie dzwonił, a na facebooku nie miałam już świecącej się wiecznie na czerwono 'poczty'. Odpuścił? Wychodzi na to, że tak. W sumie to zrobiło mi się smutno... Fajnie było jak walczył o naszą znajomość, a teraz tak szybko spasował. W każdej chwili tęskniłam za rozmowami z nimi. Zawsze znał odpowiedź na wszystko. Dobrze by było mieć takiego przyjaciela, ale sama zjebałam.
Zdziwiłam się, gdy w środę pojawił sie pod moją szkołą, ale postanowiłam nie uciekać i po prostu wyszłam ze szkoły. Jakie było moje zdziwienie, gdy nie podszedł do mnie tylko wpatrywał się we mnie. Olałam to i ruszyłam w drogę powrotną razem z Dawidem, bo dziś Diana nie pojawiła się w szkole. Zerwała się razem z Mateuszem. Zaskoczył mnie kolejny raz, gdy po prostu sobie szedł za nami. Na co on liczył?
Następnego dnia pojawił się pod moim domem z rana. Nie, żeby podszedł. On mnie po prostu 'odprowadził'. Ciekawa byłam czy przyjdzie też po moich lekcjach. Nie powiem, żeby to było normalne, ale on zawsze miał dziwne pomysły. Tylko dlaczego tak zależy mu na tej znajomości? Czy teraz po prostu chce mnie wkurzyć?
Piątek, zakończenie roku. Ostatni mój dzień w tej szkole. Zaczęli nawiajać i rozdawać te wszystkie nagrody. Minęło półtorej godziny, a dopiero rozdano wszystkie nagrody i jeszcze część artystyczna. Poszłam z Dianą i Dawidem do wychowawczyni, która bez żadnego ale oddała nam po prostu świadectwa i mogliśmy stamtąd wyjść. Bartka zauważyłam na sali gimnastycznej, gdy wychodziliśmy i poszedł za nami. Udaliśmy się do wyjścia i stał tam. Podążył za nami i odprowadził mnie jak zwykle do domu. Dawid zawiózł papiery za mnie, bo ja byłam umówiona  dziś z Krystianem i gdy dotarłam do domu, przebrałam się w normalne ciuchy, po czym gotowa wyszłam. Skierowałam się w umówione miejsce i cholera! Nie wiem skąd za mną wziął się za mną Bartek. To zaczynało denerwować. Starając się nie zwracać uwagi na niego udałam się w stronę Krystiana. Chwilę potem byłam przy nim i podążyliśmy do kina. Stał za nami w kolejce i specjalnie powoli odeszłam od kasy, upuszczając 'przez przypadek' bilet i usłyszałam, że idzie na ten sam film co my. Usiedliśmy na kanapach przed bramkami wejściowymi na salę. Rozmawiając sobie z Krystianem kątem oka obserwowałam co robi mój 'ochroniarz'. Ten kupił sobie popcorn i usiadł zaraz przy nas, spogladając na mnie. Odwróciłam wzrok, a po chwili mogliśmy skierować się do sali. Facet, który sprawdzał bilety oderwał potrzebną mu część i życzył nam miłego seansu. Zajęliśmy swoje miejsca i zaraz pojawił się także Bartek. Usiadł o jedno miejsce dalej ode mnie. Co on sobie do cholery myśli?! Rozpoczął się film, a ja nie mogłam zupełnie się na nim skupić. Wzrokiem przesertowałam całą salę i zobaczył piękny widok dwa rzędy przed nami.
- Ty widzisz to co ja? - zwróciłam się cicho do Krystiana
- Ale co? - oderwał wzrok od filmu i spojrzał we wskazywanym przede mnie kierunku
- Sylwek z jakąś panną? - zdziwił się
- Czyli oczy mnie nie mylą. Zaraz wracam. - przeszłam przez siedziania i pojawiłam się za nimi
- No siema. - powiedziałam zaraz przy ich uszach, a Ci odwrócili się zaskoczeni
- Monia? - zdziwił się Sylwek
- No właśnie tak mam na imię.
- Yyy....
- Cześć. Monika, siostra Sylwka. - wyciągnęłam rękę w stronę towarzyszki mojego brata
- Miło mi Cię poznać, Marlena. - odparła nieśmiało i uścisnęła moją dłoń
- A na Ciebie mam focha, że nic nie wiem. - zwróciłam się do brata
- Ale my chodzimy dopiero od kilku dni....
- Dobra, żartuje głupku. - uśmiechnęłam się do niego
- Ej, ej. A  Ty z kim tu jesteś, co? - rozejrzał się po sali
- Krystian?! - wydarł się
- Głośniej debilu! - zatkał mu usta dłonią i odwróciłam się w stronę kolegi, a ten zaśmiał się tylko
- Jesteśmy tu jako znajomi. - przekręciłam oczami
- Daj jej spokój. - odezwała się Marlena, a ja uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła
- Dobra, nie przeszkadzam. See you later. - powróciłam na swoje miejsce
- I czego się dowiedziałaś szpiegu? - spytał rozbawiony Krystian
- Że mój jakże kochany braciszek ma od kilku dni dziewczynę, a ja nawet nie wiem, że ktoś mu się podobał.
- A Tobie ktoś się podoba? - poruszył brwiami, a ja kątem oka spojrzałam na Bartka, który przyglądał nam się
- Nie.

----------------------------------------------------
Kruszi coś świtało w głowie, a Kindze i Dead Memories bardzo dobrze świtało w głowie ;D Czy coś ich połączy? Wszystko możliwe :) A Bartek to się w ochroniarza bawi ;D

wtorek, 16 października 2012

rozdział siódmy

Otworzyła mi jej mama i dowiedziałam się, że jest w swoim pokoju. Z lekką obawą skierowałam się tam i cicho zapukałam, a gdy usłyszałam pozwolenie, powoli otworzyłam drzwi. Tak jak się spodziewałam spotkałam się z jej wrogim wzrokiem.
- Co, Bartuś Cię olał?
- Diana przepraszam. - zamknęłam drzwi
- Za co?
- No za to, że was olałam. Po prostu no on jest siatkarzem i lubiłam spędzać z nim czas. Wiesz, że kocham siatkę.
- Lubiłaś? - zdziwiła się
- Tak. Bo wolę was...
- Monika ja Ci nie karze zrywać z nim znajomości, ale kurde nie zapominaj, że nie tylko on istnieje na tym świecie.
- Wiem no... Przepraszam. Wybaczysz?
- Pewnie głuptasie. - wstała z łóżka i mocno się wyściskałyśmy
Toporek, który pojawił się pomiędzy nami zwalczony. Ograniczę znajomość z Bartkiem, a może nawet i zakończę ją. Przysporzyła mi tylko ona problemów. Po co ja jechałam wtedy tym autobusem? Nie poznałabym go wtedy, a tak tylko kłótnie z tego wynikają. Wracając po dwudziestej do domu wysłałam smsa to Piotrka, Adriana i Krystiana,  że przepraszam ich za moje dzisiejsze zachowanie. Pierwszy odpisał mi Adrian:
Spoko, nie mam Ci tego za złe ;)
Kolejny sms był od Piotrka:
Nie ma sprawy ;) Nic się nie stało :)
A ostatni odpisał Krystian:
Rozumiem, kacyk ;)
Z nim jeszcze trochę sobie popisałam, bo jakoś pociągnęła nam się ta konwersacja, gdy nagle otrzymałam wiadomość od Bartka. Przeczytałam, usunęłam i totalnie to olałam. Wróciłam do domu, wpakowałam się do pokoju Sylwka i przeprosiłam także i jego. Jemu oberwało się najbardziej, bo chciał dowiedzieć się o co poszło i na niego wydarłam się najbardziej.
Kolejny dzień spędziłam w domu. Cały tydzień byłam poza domem, a chciałam w końcu trochę odpocząć od tego wszystkiego. Odrobiłam pracę domową i wzięłam długą, odprężająca kąpiel odłączając się podczas niej od świata i wyrzucając wszystkie myśli z głowy.
Nastał i nowy tydzień. Codzienne zrywki, gdy tylko odbyła się próba poloneza. Było mi to na rękę, bo nigdy Bartek nie mógł mnie zastać po lekcjach. Kilkakrotnie pisał, dzwonił, ale ja nie odbierałam ani nie odpisywałam. Chciałam zakończyć tą znajomość, ale on to utrudniał. Gdy weszłam na facebooka tam też znajdywały się wiadomości od niego. Dlaczego mu tak cholernie zależy na znajomości mnie? Nie może sobie odpuścić?
Ostatni tydzień szkoły. Trzeba było usiedzieć do końca lekcji, bo dyrektor ogarnął to, że wszyscy zrywali się po próbie i teraz w każdej chwili woźny siedział przy drzwiach. Po lekcjach, gdy już miałam wyjść zauważyłam przy wyjściu Bartka. Od razu cofnęłam się. Dianę i Dawida to zdziwiło, ale potem zorientowali się o co chodzi. Po chwili namysłu wyszliśmy wszyscy przez salę gimnastyczną. Następnego dnia nie zjawiłam się w szkole. Siedziałam sama w domu i nie wychodziłam z niego. Siedziałam sobie na facebooku od jakiś piętnastu minut, obczaiłam, że nie tylko ja z klasy zrobiłam sobie wolne. Zauważyłam też, że w pewnym momencie Bartek był dostępny, ale po raz pierwszy nie napisał. Pisałam sobie z Dianą, która była w szkole na telefonie, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Skierowałam się tam, spodziewając się listonosza czy coś w tym stylu, a jakie było moje zaskoczenie, gdy to jednak był kto inny...
- Mogę wiedzieć co tu robisz? - zaśmiałam się
- Widziałem Cię na fejsie i pomyślałem, że siedzisz sama w domu. - uśmiechnął się
- Wbijaj. - otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go
- Napijesz się czegoś?
- A masz coś mocniejszego? - poruszył brwiami
- Weź przestań... Mam dość picia. - zaśmialiśmy się oboje
- No ciekawe czemu? Pić nie umiesz. - zdzieliłam go po ramieniu
Spędziliśmy miło dzień i nie powiem. Lubiłam spędzać z nim czas. Tak naprawdę nie spodziewałam się, że przyjdzie do mojego domu. Nie mam nic przeciwko. To było miłe, bo nie musiałam spędzać tego dnia sama.

-------------------------------------------
No któż to ją nawiedził w domu, hmm? ;D Jestem pewna Waszych odpowiedzi, ale czy oby to na pewno on? :]

środa, 26 września 2012

rozdział szósty

Po chwili dał sobie spokój i zajęli się rozmową, a i zaraz wysiadaliśmy. Weszłam do środka i zaczęłam tańczyć z Piotrkiem. Minęło kilka utworów, gdy zauważyłam wchodzącego 'wielkoluda' do środka, a otrzymałam również smsa, że pojawił się już w dyskotece. Pożegnałam się z kolegą i udałam się do mojego dzisiejszego partnera. Gdy tylko znalazłam się przy nim, wyciągnęłam go za rękę z klubu. Przywitałam się z nim buziakiem w policzek i ruszyliśmy w drogę do klubu, który był niedaleko, rozmawiając. Był on naprawdę dobrym tancerzem, ale o tym przekonałam się już wcześniej, gdy spotkałam go na dyskotece, kiedy pojawił się tu z Marcinem zaraz po tym jak się poznaliśmy i moja ekipa, z którą to byłam wkopała mnie w to. Całą noc świetnie się bawiłam, dopóki nie zaczął dobijać się do mnie braciszek. Wyszłam na dwór i odebrałam po kilku jego próbach. Po pierwsze dostałam ochrzan, że nie odbierałam. Po drugie dostałam ochrzan za to, gdy mu powiedziałam gdzie jestem, ale udało mi się go przekonać, żeby tu nie przychodził. Kiedy chciałam wrócić do środka, aby powiedzieć Bartkowi, że muszę już wracać.. Wpadłam na niego, a dokładniej na jego tors.
- Przepraszam. - powiedziałam śmiejąc się
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się
- Muszę wracać.
- Odprowadzę Cię. - objął mnie ramieniem i ruszyliśmy z powrotem w stronę Eksplozji
Gdy byliśmy już niedaleko pożegnaliśmy się i podeszłam do wejścia klubu, gdzie zastałam czwóreczkę przyjaciół.
- No to jestem. - odezwałam się podchodząc do nich
- Nocujemy u Piotrka.
- Co?! Czemu ja nic nie wiem o tym?
- A ja wiedziałem, że wybywasz do Euforii? - zmierzyłam go wzrokiem
- Dobra. No to idziemy? Jestem już zmęczona. Chce już zdjąć te szpilki.
- Trzeba było ich nie zakładać.
- Oj weź się co? Długo się jeszcze będziesz wściekał? - nie odpowiedział
- Dobra, super. Wracam do domu.
- Nie! - krzyknęła cała czwórka
- Nie byłaś z nami w klubie to chociaż zabawmy się razem u Piotrka. - odezwał się Adrian
- A ten buc się będzie na mnie wściekał? - spytałam, spoglądając na Sylwka - Nie, dzięki. - dodałam
W końcu braciszek 'przebaczył' mi moją ucieczkę i po drodze chłopaki kupili dwie butelki wódki. Rozumiem, że bawimy się na ostro. Na klatce schodowej zdjęłam już swoje buty i na górę wdreptałam się na bosaka. Gdy jako pierwsza zostałam przepuszczona w drzwiach, od razu opadłam na kanapę w salonie. Piter od jakiegoś czasu mieszkał sam. Jeśli popijawa to tylko u niego. Dał mi coś na przebranie, bo nie miałam ochoty łazić w sukience. No to chodziłam sobie w jego koszulce, która była trochę dłuższa od posiadanej przeze mnie sukienki. Zdecydowaliśmy się na granie w karty. Zaczęli kłócić się debile z kim będę grać. Każdy z nich miał 'przywilej' grać ze mną. Nikt jakoś sobie nie mógł przypomnieć z ostatnio grałam. Ja tam nie zwracałam na to uwagi, a w końcu wygrał Krystian, gdy postanowili zdecydować o tym grając w papier, kamień, nożyce. Usadowiłam się mu pomiędzy nogami i czas na tysiąca, uprzednio wypijając po kieliszku. Gra szła mojej drużynie, która składała się ze mnie i Krystiana, dopóki alkohol nie zaczął myśleć za mnie. Zaczęłam gadać trochę za głośno i zaczęliśmy przegrywać, ale nie zwróciliśmy na to uwagi. W końcu wygrał Adrian, a my wylądowaliśmy na minusie. Nie ma to jak prowadzić, mając sześćset punktów, a później uwalić to wszystko. Krystian stwierdził, że teraz muszę mu to jakoś odpłacić. Obiecałam, że kiedy indziej i wciągnęłam się z podłogi na łóżko. Usłyszałam gwizdanie.
- Spadówa. - powiedziałam, przykrywając się kołdrą
Po chwili położył się obok mnie Sylwek, a ja odwracając się do niego, przytuliłam go. Zawsze tak spaliśmy, gdy nocowaliśmy u któregoś. Ja z Sylwkiem, a chłopaki rozdzielali się jakoś. Z resztą to nie moja sprawa. Zasnęłam wtulona w brata.
Pobudka rzeczą miłą nie była. Ledwo co żyłam, pękała mi głowa i chętnie bym ją sobie odcięła, byle tylko nie bolała. Najgorsze było to, że tylko mnie męczył kac, a tamci w najlepsze się nade mną znęcali. Po prostu ich kocham. Do tego pokłóciłam się z Dianą. Zadzwoniła do mnie, bo chciała się umówić ze względu na to, że dawno nie wychodziłyśmy nigdzie razem. Powiedziałam jej, że nie jestem w stanie i męczy mnie kac, a ta wyjechała mi z tekstem, że jak zwykle wszystko z powodu Bartka i tylko on jest najważniejszy. Od słowa do słowa zaczęłyśmy się kłócić. Gdy któryś z chłopaków się odezwał to dostał ode mnie zjebki, a w końcu wkurzona już na maksa, przebrałam się w sukienkę i udałam się do domu. Zaraz po moim wyjściu zjawił się przy mnie Sylwek, ale nie odezwał się ani słowem. W ciszy doszliśmy do domu i od razu poszłam do swojego pokoju. Nie wyszłam stamtąd przez cały dzień, wyłączyłam telefon i wściekałam się sama na siebie. Zaczęłam analizować to wszystko i w końcu doszłam do wniosku, że Diana miała rację. Odkąd poznałam Bartka każdą wolną chwilę spędzałam tylko z nim. Przecież mam ich przyjaciół, którym znam od lat, a Bartka znam od kilku dni, a tylko z nim się spotykałam. Zrobiło mi się wstyd, że tak postąpiłam. Potem zaczęłam się zastanawiać czy pójść do niej jeszcze dziś czy jednak dać jej dziś spokój. W końcu jednak postanowiłam, że zrobię to dziś. Męczyło mnie to. Nie lubiłam, gdy byłyśmy skłócone, a wiele razy nam to się nie zdarzało. Około osiemnastej zgarnęłam się do niej i poszłam do niej. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu.

niedziela, 16 września 2012

rozdział piąty

Każdego kolejnego dnia, Bartek pojawiał się u mnie pod szkołą i zabierał w różne miejsca. Oboje zaczęliśmy się poznawać i z każdym dniem lubiłam go coraz bardziej. Był fajnym, zabawnym i przystojnym chłopakiem. Nie żebym się zakochała czy coś, bo po prostu lubiłam spędzać z nim czas. Jako, że z przyjacielem. Kto by pomyślał, że w głupim autobusie poznam mam nadzieję, że mojego przyszłego przyjaciela, który zajmuje się tym co po prostu uwielbiam, a to wszystko dzięki Dawidowi. Siatkówką zaraziłam się dopiero wtedy gdy spróbowaliśmy. Znaliśmy się od początku gimnazjum. Przeprowadził się do Jastrzębia z rodzicami, ze względu na jego babcię, która po śmierci jego dziadka została sama, a oni przeprowadzili się do niej. A zawitali u nas z Katowic. Cieszę się, że mam z nim tak dobry kontakt. Poznałam go w sklepie, gdy zwaliłam coś, a on 'dżentelmen' to podniósł i tak zaczęła się nasza znajomość. Od wakacji trzymamy się mocno w trójkę razem z Dianą. Teraz idziemy do liceum i trochę obawiam się czy nic nie popsuje się pomiędzy nami, ale mam nadzieję, że nam się uda. Z Dianą za to kumpluje się od piątej podstawówki. Na początku jakoś zbytnio ze sobą nie przepadałyśmy za sobą, ale potem tak jakoś wyszło i teraz nie umiemy bez siebie żyć. Cieszę się, że mam tą szaloną dwójkę moich kochanych wariatów. W czwartek Bartek nie pojawił się w szkole, ale umówiłam się z nim, że spotkamy się potem. Wpadłam do domu, zostawiłam w pokoju plecak i zgarnęłam się do kuchni. Odgrzałam sobie obiad i po skonsumowaniu go, poszłam szybko się przebrać, a po chwili powitał Bartka w moich drzwiach. Na dzień dobry musnęłam go w policzek i udaliśmy się w stronę mieszkania, które prawdopodobnie wynajmie. Nigdy tam nie był, tylko rozmawiał z kimś i umówili się na rozmowę. Nigdy nie chodziłam na takie coś i bałam się, że coś się głupiego wydarzy. Nie miałam pojęcia gdzie znajduję się ten adres, więc trochę nam zajęło znalezienie go. W końcu dotarliśmy na miejsce i oznajmiliśmy swoje przyjście pukaniem do drzwi. Po chwili pojawił się w nich, chłopak w samym bokserkach.
- Dzień dobry? - odezwał się Bartek
- W jakiej sprawie?
- Wynajmu mieszkania? - cała ich konwersacja składa się ze zdań, ale Bartkowi się nie dziwię, wątpię, żeby takiego widoku się spodziewał, on to zapewne wolałby jakąś dziewczynę w samej bieliźnie
- No to wchodźcie. - przepuścił nas w drzwiach
- Zapraszam do salonu. - powiedział i pierwszy wszedł przez drzwi prowadzące zapewne do tego miejsca, a gdy tylko tam weszłam, wmurowało mnie i stałam tam gapiąc się na kanapę
Otóż siedziała tam dziewczyna w samej bieliźnie, a z nią całował się chłopak także w samych bokserkach. A tymi pocałunkami schodził coraz niżej...
- Ty się nie gap! - Bartek zasłonił mi oczy, obejmując mnie drugą dłonią w talii, żebym się nie wyrwała, a tamten gostek się zaśmiał
- Wam się ludzie nudzi? - próbowałam odciągnąć jego dłoń, ale nic  z tego, jestem silniejszy ode mnie, ale przecież ja nie muszę się tam na nich patrzeć!
- Nie macie ochoty to wypad. - odparł, zapewne ten drugi chłopak
- Wy tak każdego zapraszacie na wynajem mieszkania? - zapytałam rozbawiona, gdy udało mi się w końcu wyrwać Bartkowi, który zmierzył mnie wzrokiem
- A czemu nie? - zaśmiali się we trójkę
- Debile. - powiedziałam razem z Bartkiem, a ten chwycił mnie w pasie i wyprowadził
- Kto tu w ogóle mieszka? - oburzył się Gawryś
- Same świry. - zaśmiałam się
- Widzę, że dobrą jazdę masz z tego? - odparł sucho
- Bartek no weź! Na co Ty się tak wkurzasz? - zaśmiałam się po raz kolejny
- Będę miał uraz, gdy będę miał iść na kolejne spotkanie w sprawie wynajmu. - powiedział, ale tym razem oboje ryknęliśmy śmiechem
Zaprosił mnie do siebie, znaczy w sumie to do Marcina, ale na razie mieszkał u nich. Napiliśmy się soku, a wtedy do mieszkania weszła pewna dziewczyna z wózkiem. Nie powiem, nieźle mnie to zaskoczyło.
- O cześć Bartek. - przywitała go z uśmiechem, kładąc zakupy na stole
- Cześć Aniu.
- Zapewne to Ty jesteś Monika. - zwróciła się do mnie przyjaźnie
- No tak, ale ja zbytnio nie wiem kim jesteś...
- Ania, żona Marcina. - wyciągnęła w moją stronę rękę
- A no dobrze wiedzieć. - uśmiechnęłam się nieśmiało
Niedługo potem przyszedł i właściciel domu. Gdy zapytał jak tam z wynajem mieszkania, od razu zaczęłam się śmiać. Ania i Marcin spojrzeli na mnie zdziwieni, ale gdy Bartek im wszystko opowiedział, także zaczęli się śmiać. Miło spędziliśmy czas we czwórkę, a w sumie to piątkę, bo jeszcze mała Ola, a potem Bartek odprowadził mnie do domu. Zaczęłam się uzależniać od niego, ale nie przeszkadzało mi to. Jak już wspominałam, był bardzo fajnym facetem i lubiłam spędzać z nim czas. Na dzień jutrzejszy umówiliśmy się na to, że pójdziemy na dyskotekę, razem potańczyć. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, zjedliśmy obiad całą rodziną. Rodzice spytali nas o nasze plany na wieczór. Sylwek, mój brat powiedział, że wychodzi ze znajomymi, a ja oznajmił, że także to robię. Gdy dowiedzieli się, że idę na dyskotekę, kazali mu zabrać mnie ze sobą, ale kłóciłam się. Jak mam pójść z Sylwkiem i z Bartkiem? No bez kitu! Rodzice i tak postawili na swoim, bo powiedzieli, że nie wyjdę. Sylwkowi to nie przeszkadzało, ale mi tak. Gdy tylko zjedliśmy obiad, to wpakowałam się mu do pokoju. Ustaliłam z nim, że rozdzielimy się na dyskotece. Nie powiedziałam mu tego, że wtedy wybędę stamtąd z Bartkiem. Napisałam smsa do niego, że spotkamy się na miejscu, bo rodzice kazali mi iść z bratem i tam się zmyjemy. Około godziny szesnastej poszłam wziąć kąpiel, ubrałam się, a następnie umalowałam. Gdy brat oznajmił mi, że zaraz wychodzimy, sperfumowałam się ulubionym zapachem i zaczekałam na niego w salonie.
- Wow, siostra. Śliczna jesteś. - puścił do mnie oczko
- Weź spadaj. - zaśmiałam się i wyszliśmy do klubu
Może opowiem trochę o bracie. Ma na imię Sylwester, lat dziewiętnaście. W tym roku pisał maturę, którą zdał. Nie mam pojęcia jak, bo to zwykły nieuk, ale udało mu się. Skończył LO i na studia to on się nie wybiera. Posiada trzech przyjacieli, Krystiana, Piotrka i Adriana. Lubimy sobie dogryzać, ale wskoczyłam bym za nim w ogień. Często zdarza nam się kłócić, ale jak to rodzeństwo. Dość często razem wychodzimy, ale dziś tak nie będzie. Urwę się od niego i ten wieczór spędzam tylko z Bartkiem. Jak zwykle spotkaliśmy się z resztą na przystanku.
- Monia! Cześć! - usłyszałam na powitanie
- Jak ja Cię dawno nie widziałem! - wydarł się Adrian i mnie przytulił
- Spadaj! Ja za wami nie tęskniłam. - odpowiedziałam, odpychając go od siebie
- Ej! - oburzyła się cała trójka, a po chwili zaśmialiśmy się
- Ładnie wyglądasz Mońka, wiesz? - Krystian wyszczerzył się w moją stronę, uśmiechając się łobuzersko
- Zapowiada się nam dziś ciekawa impreza. - odezwał się i Piotrek
- Nie ze mną. - wyszczerzyłam się
- Co?! - zdziwiła się cała czwórka
- Sylwek mówiłam Ci, że się umówiłam.
- Fakt, ale uważaj na siebie.
- Dzieckiem nie jestem.
- Masz tylko szesnaście lat.
- Nie wyglądam na tyle.
- Prawda. Wyglądasz na trzydziechę. - zmroziłam go wzrokiem
- Oj nie obrażaj się. - zaśmiali się
- Dupek. - założyłam ręce na piersiach
Po chwili na przystanek przyjechał autobus, którym mamy dostać się do klubu. Cała czwórka wpakowała się na siedzenia, a ja miałam stać na szpilkach? Gdy się odezwałam w tej sprawie, Adrian wciągnął się na swoje kolana. Dobra, nie powiem, żeby mi przeszkadzało. Znałam ich już od trzech lat i to są przyjaciele mojego brata, a po części i moi. Zawsze mogłam się udać do nich. W trakcie jazdy otrzymałam smsa od Bartka, że trochę się spóźni.
- Cóż to za Bartek? - spytał Adrian, wgapiając się w ekran mojego telefonu
- Ej! Nie czytaj. - dłonią odwróciłam jego twarz i szybko wystukałam odpowiedź
- Monia, jaki Bartek? - spytał tym razem mój braciszek
- Znajomy.
- Jaki znajomy? Ja go nie znam.
- I nie musisz. - otrzymałam kolejną wiadomość
- Monika. - przewiercał mnie wzrokiem
- Oj, wyluzuj brat. - odparłam chowając telefon

-------------------------------------------------
Nic nie mówię, mam nadzieję, że się podobało ;)

PRZECZYTAŁEŚ? SKOMENTUJ, TO MOTYWUJE :)

piątek, 7 września 2012

rozdział czwarty

Kolejnego dnia z rana podeszłam do biurka, włączyłam laptopa i przy włączonej z niego muzyce zamierzałam odrobić lekcje. Włączony facebook, gadu gadu i windows media player. Jak zwykle. Silę się z zadaniem z matmy, dział wyrażenia algebraiczne i za cholerę nie mogę ułożyć równania. Żadne mi nie pasuje i wychodzi zły wynik. W końcu wkurzona przybliżam do siebie komputer i wpisuje treść zadania w wujku google. Przeszukuje internet, gdy nagle otrzymuje wiadomość na facebooku. Wchodzę w odpowiednią kartę i górna rubryczka z wiadomościami świeci się na czerwono i wyświetla się cyfra jeden. Zaciekawiona kto nieznajomy do mnie napisał, wchodzę i nieźle się zdziwiłam. Otóż pan siatkarz do mnie napisał.
Bartosz Gawryszewski:
Coś się stało, że tak nagle uciekłaś? Jeśli coś zrobiłem to przepraszam.
Zaskoczył mnie i to cholernie. Myślałam, że oleje taką małolatę jak ja, a tu proszę znalazł mnie na facebooku. Wariat.
Monika Witkowska:
A że przepraszam skąd wiesz jak mam na nazwisko?
Bartosz Gawryszewski:
Mam swoje źródła ^^
Monika Witkowska:
Czyli nasza konwersacja dobiegła końca...
Bartosz Gawryszewski:
No ej! Powiem Ci jak się spotkamy :)
Monika Witkowska:
Odrabiam teraz lekcje.
Bartosz Gawryszewski:
A długo Ci się jeszcze zejdzie? :)
Monika Witkowska:
Dobra... Lekcje mi się znudziły ;D Za 20 minut? ;)
Bartosz Gawryszewski:
Ok. Za 20 minut jestem pod Twoją klatką. Na razie :)
Już chciałam mu odpisać, że nie. Możemy spotkać się gdzieś indziej, ale od razu gdy to wysłał znaczek jego dostępności na portalu zniknął. W takim razie trzeba się śpieszyć. Dopadłam do szafy, wyjęłam rurki w kolorze morskim, do tego białą koszulkę z jakimiś wzorami i wbiegłam do łazienki. Umyłam twarz, oczy podciągnęłam czarnym tuszem i ubrałam się w przygotowany wcześniej strój. Przeczesałam włosy i wróciłam do swojego pokoju. Spryskałam się perfumami i spojrzałam o której godzinie wysłałam Bartkowi, że widzimy się za dwadzieścia minut. No tak. Jak zwykle się nie wyrobiłam. Za trzy minuty mam być na dole. Wpakowałam telefon w kieszeń spodni i pobiegłam do drzwi. Zarzuciłam szybko swoje adidasy i krzyknęłam:
- Wychodzę.
- Gdzie? - usłyszałam pytanie rodzicielki, ale zamknęłam już drzwi i zbiegłam szybko na dół po schodach. Mam nadzieję, że jeszcze go nie ma. Otworzyłam szybko drzwi i bach! Wpadłam na kogoś.
- Kurcze, przepraszam. - powiedziałam od razu, podnosząc się z tej osoby, a teraz zobaczyłam, że to Bartek
- No tak. Dzięki. - spojrzał na mnie i oboje wybuchliśmy śmiechem
- Jeszcze raz przepraszam. - wstałam z niego i podałam mu rękę, a ten stanął przede mną i wpatrywał się w moje oczy z uśmiechem
- To gdzie idziemy? - spytałam po naszej dłuższej wymianie spojrzeń
- Na spacer? - odparł rozbawiony
- Moje pytanie zawierało takie krótkie słówko gdzie, a nie na co. - zaśmiałam się
- Nie znam zbytnio Jastrzębia.
Także więc to ja prowadziłam w tym spacerze. Dziwnie czułam się z tak wysoką osobą. Moi znajomi byli w podobnym wzroście co ja i zbytnio się tym nie przejmowałam, a teraz co? Pomiędzy nami jest, aż trzydzieści cztery centymetry różnicy, ale co tam.
- Czuję się przy Tobie mała. - powiedziałam w pewnym momencie, a ten zaśmiał się i objął mnie rękami, podnosząc do góry
- Co Ty robisz?! - spytałam, obejmując go nogami w talii, bo bałam się, że zaraz spadnę
- Nie będziesz się czuć mała. - przekręcił mnie i szedł tak ze mną na barana
- Jesteś wariatem, wiesz? - spytałam go
- Wiem.
Do domu wróciłam dopiero wieczorem. Dowiedziałam się wiele o nim, ale gdy nasza rozmowa skierowała się temat jego przeprowadzki do Jastrzębskie Zdroju z Rzeszowa, powiedział, że nie chce o tym gadać i widziałam, że popsułam mu humor. Przeprosiłam go za to, ale powiedział, że na razie nie chce o tym rozmawiać, ale kiedyś mi to wyjaśni. Wtedy zrobiło mi się zimno i zadrżałam, a ten okrył mnie swoją bluzą i ruszaliśmy w drogę powrotną. Gdy wstałam zauważyłam, że sięga mi do połowy ud, ale przynajmniej było mi ciepło.
Jak znalazłam się w domu trzeba było dokończyć te lekcje. Szybko skończyłam i mogłam w spokoju posiedzieć sobie trochę przy komputerze. Na szczęście wszystko co mogłam to już poprawiłam i nie musiałam się uczyć. Jeszcze trzy tygodnie szkoły i wakacje. Do czwartku mają wystawić oceny i od następnego tygodnia po próbach do poloneza zamierzam się zrywać. Tak, niegrzeczna ze mnie uczennica. Na bal gimnazjalny zaprosił mnie Dawid i idziemy jako przyjaciele. Bez żadnych podtekstów, żeby nie było. Z nim to dawno, dawno temu, za górami, za lasami i nie prawda.
Kolejnego dnia, gdy wychodziłam z Dawidem i Dianą ze szkoły, usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i któż to był? Oczywiście, że Bartek.
- Skąd wiedziałeś, gdzie chodzę do szkoły?
- Facebook. - wyszczerzył się
Za dużo się o mnie dowiaduje na tym fejsie. Przy okazji przypomniało mi się, że nie wyjawił mi skąd wiedział jak się nazywam. Otóż to poprosił prezesa, aby pozwolił mu wejść na ich stronę na facebooku i przeszukał wśród 'kibiców' którzy lajkują tą stronę i znalazł kilka Monik, a po zdjęciu rozpoznał mnie. On jest naprawdę szalony. To musiało być dziwne, jak przychodzi sobie nagle przyszły gracz prosi o 'przeszukanie' listy osób i gdy znalazł jakąś Monikę to sobie wyszedł. Spędziliśmy dzień na szlajaniu się po Jastrzębiu. Znalazł jakąś ofertę mieszkania i chciał, żebym tam z nim poszła. No ciekawa jestem co ten ludź* ma do zaoferowania, ale o tym dopiero w czwartek.

-------------------------------------------
ludź* - błąd zamierzony ;)

I co? Zaskoczone, że to Gawryś? ;) Kilka osób cóż... Nakierowałam za bardzo :P I się domyśliły, ale nie potwierdziłam! ;) Tylko jedna osoba wiedziała na pewno ;D Ta 'moja' wariatka Sylwia ;) a niech będzie, zadedykuje ten rozdział Tobie :*
Mam nadzieję, że się podobało :))

sobota, 1 września 2012

rozdział trzeci

- Nie. - odparłam, wyciągając dłoń z jego uścisku
- A mogę wiedzieć czemu? - z jego twarzy uśmiech nadal nie schodził
- Bo nie. - los jednak miał inne plany i ktoś popchnął mnie, a więc wpadłam na niego
- Może jednak?
- A dasz mi potem spokój?
- Zobaczymy. - odparł z szelmowskim uśmiechem i odciągnął trochę od znajomych
Nie wiem czemu, ale resztę wieczoru spędziłam tańcząc z nim. Tańczył świetnie i dlaczego by nie skorzystać z tego. Dość ciężko było mi nawiązywać znajomości, ale przy nim było inaczej. Dzieliła nas spora różnica wzrostu jak i wieku, ale czy to znaczy, że nie mogę się z nim bawić, skoro jest tak fajnie? Ja mam metr sześćdziesiąt osiem, a on dwa metry, dwa centymetry. Ja mam szesnaście lat, on dwadzieścia pięć. Kilka razy proponował mi kupno alkoholu, ale ja nie miałam zamiaru się upijać. Awantura w domu nie jest mi potrzebna. Nawet nie zauważyłam kiedy wszyscy z którymi tu przyszłam, wyszli beze mnie. Otrzymałam smsa od Dawida:
Tylko baw się dobrze :*
Odczytałam go o wiele później niż go dostałam. O drugiej musiałam się zbierać. Zawsze na drugą byłam już w domu, a teraz tak jakoś zapomniałam się w czasie. Szanowny pan siatkarz wziął sobie za punkt honoru, że mnie odprowadzi. Nie pozwolił, żebym o tej porze wracała sama. No przecież za każdym rogiem stoi jakiś pedofil i tylko czyha, żeby mnie zgwałcić. Piękne wytłumaczenie. Ja tam nie mam nic przeciwko. Bardzo chętnie na to przystałam, bo w sumie to się jednak bałam. Nigdy o tej porze sama nie wracałam, a jednak trochę sporo było z klubu do mnie. Powrót minął nam na miłej rozmowie i jeszcze kilka minut porozmawialiśmy pod moim blokiem. Gdy wchodziłam już na klatkę, jeszcze zawołał mnie.
- Monika! - odwróciłam się więc
- Śpij dobrze. - uśmiechnął się
- Ty też. Dobranoc. - podeszłam do niego, wspinając się na palce musnęłam jego policzek i szybko wróciłam do bloku
Wbiegłam szybko po schodach, otworzyłam drzwi i szybko znalazłam się w pokoju. Gdy szykowałam się do snu, uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Mam nadzieję, że po dzisiejszym dniu zapomniał o tej akcji w autobusie. W sumie i tak mi nie zależy. Najprawdopodobniej już nigdy więcej się nie zobaczymy. Spędziliśmy razem miły wieczór i tyle.
Myliłam się. Bardzo się myliłam. Sądziłam, że nigdy więcej się nie zobaczymy, a jednak. Następnego dnia mama wysłała mnie na zakupy i co? Spotkałam go na nich. Wraz ze swoim kumplem chodzili po sklepie z kartką w ręku. Ja ich nie zauważyłam, ale jeden z nich puścił wózek, który 'wjechał' ze mnie.
- Przepraszam. - powiedział starszy z nich
- O cześć. - oczywiście przywitał mnie swoim uśmiechem młodszy z nich
- No cześć. - odpowiedziałam mu tym samym
- Może byś tak mnie poznał? - spytał starszy
- Monika. - wyciągnęłam w jego stronę rękę
- Miło mi. Marcin.
- Wiem. - zaśmiałam się
- Fanka siatkówki. - powiedział mu jego kumpel
- Ooo, a to ciekawe. Mieszkasz tu?
- Dokładnie. Od urodzenia.
- A pomożesz nam zrobić zakupy? Bo żona mnie wysłała na zakupy z tym kretynem - spojrzał wrogo na swojego kumpla - i nic nie mogę przez niego znaleźć.
- Dzięki. - odparł młodszy, uderzając starszego w ramię
- Spoko. - powiedziałam, śmiejąc się
Także więc zrobiliśmy wspólne zakupy, podczas których dowiedziałam się, że Marcin przygarnął na trochę tego 'kretyna' jak to on powiedział na czas, gdy dopóki ten nie znajdzie mieszkania tutaj. Czyli miałam już pewność, że oboje będą w tutejszym klubie. Dawid to już się będzie cieszył jak głupi, a ja mam przerąbane. Znam dwójkę siatkarzy z naszego klubu i nie wiem czy mnie to cieszy. Cieszy, nie cieszy? Jednak chyba cieszy. W końcu mamuśka zaczęła do mnie dzwonić. Zbyłam ją tekstem, że kolejki są. Pomińmy to, że jeszcze nie dotarliśmy do kas. Zaraz po telefonie od mamy, moja komórka odezwała się ponownie. Tym razem była to Diana.
- Jak tam po wczorajszym wieczorze?
- Normalnie. - odparłam, przecież nie będę gadać o tym przy chłopakach
- Ej no weź. Jak tam siatkarzyk?
- Zaraz dostaniesz ode mnie w tyłek. - no i moi partnerzy zakupowi zaczęli się śmiać
- Twój siatkarzyk jest z Tobą?! - wrzasnęła i miałam nadzieję, że oni tego nie usłyszeli
- Weź się Diana ogarnij. - wściekła rozłączyłam się i szybko poszłam do kasy
- Ej, co jest? - przybiegli za mną
- Nic. - powiedziałam, a ta małpa zaczęła do mnie dzwonić, ale szybko ją odrzuciłam
Wypakowałam szybko swoje zakupy i wyłączyłam swój telefon. Kurcze głośniej to się krzyknąć nie dało, że niby jest moim siatkarzykiem. Ok, rozumiem, że ona nie lubi siatkówki, ale mimo wszystko. Jaki siatkarzyk i jaki mój? Jak to słyszał to ją zabiję, poćwiartuje i wyrzucę jej cząstki do rzeki. Jak najszybciej mi się udało, spakowałam wszystkie produkty zakupione i wyszłam szybko z supermarketu. Na szczęście, żaden z nich się przy mnie nie pojawił. Po drodze do domu, pojawił się przy mnie Dawid. Diana już do niego dzwoniła i powiedziała, że się na nią wkurzyłam. No to mu wyjaśniłam akcję, a ten potem sam zaczął nawijać jak tam po wczorajszym wieczorze. Cholera jakby mnie nie zostawili wczoraj tam samej to by wiedzieli. Częściowo byłam na nich zła, że to zrobili, ale z drugiej strony nie. Spędziłam z nim miły wieczór. W końcu dowiedział się o wszystkim i szedł ze mną dopóki nie doszliśmy do jego bloku. Dwa dalej mieszkałam ja. Zaraz zapewne o wszystkim będzie wiedziała Dianka i zadzwoni, a że mam wyłączony telefon to zadzwoni na domowy i będzie przepraszać. Obie tak zawsze robiłyśmy jak się któraś o coś na drugą wkurzała. Żeby oszczędzić jej rozmowy z my mother, włączyłam swój telefon. Odłożyłam zakupy w kuchni i zaraz rozdzwonił się mój telefon. Pierwsze co usłyszałam to przepraszam, ale ja się już nie gniewałam. Głupota to nasze pierwsze imię i no nic już nie zrobię jak usłyszał tekst Diany. Może teraz sprawdzą się moja słowa i już go nigdy nie zobaczę?

------------------------------------------------------
Udało mi się jeszcze nie wyjawić kim jest ów siatkarz, ale było ciężko :D
Kądziu to niestety nie jest xD
domyślacie się kto to jest? albo chociaż jakie to miasto? ;D
w następnym najprawdopodobniej się wszystko wyjaśni kto to ;)

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

rozdział drugi

Ten dzień chyba dla mnie pechowy. Gdy skierowałyśmy się do kawiarni na czekoladę, szanowny siatkarz siedział sobie przy stoliku wraz z prezesem tutejszego klubu?! Nie! On tu będzie grał?! Już nie żyję. Nigdy więcej nie pokaże się na meczu.
- Diana, proszę nie. - powiedziałam, gdy zaczęła kierować się w tamtym miejscu
- Ale czemu? Tak jest jedyne wolne miejsce. Nie wiem czemu akurat dziś wszędzie jest pełno ludzi. - no też się nad tym zastanawiam
- Aha, już wiem. - powiedziała, gdy usiadła przy stoliku, ale tak, że to ja znalazłam się bliżej niego
- Ja Cię zamorduje, wiesz? Nigdy więcej się nie zerwę, bo to nie są moje dni. - roześmiała się
- Już to widzę. - wystawiłam w jej stronę język
Na szczęście chwilę potem wyszli oboje i nie zauważyli nas. Przynajmniej obyło się bez zrobienia przeze mnie kolejnej głupoty. Zanim dotarłyśmy do domów, minęła godzina. Przekąsiłam jakieś kanapki w kuchni i skierowałam się do swojego pokoju. Wzięłam laptopa i ulokowałam się z nim na łóżku. Pierwszą stroną jaką odwiedziłam był facebook. Napisałam na swojej tablicy:
Totalna kompromitacja...
Od razu pojawił się komentarz:
Dawid ~tak to jest jak się wagaruje :P coś Ty narobiła? ;)
Diana ~ nie znasz Mońki? Ty w szczególności do powinieneś wiedzieć ;)
Dawid ~ Monika, weź co Ty zrobiłaś? ;)
Ja ~ Diana nawet się nie waż mówić!
Dawid ~ Ej! No weź!
Ja ~ Nie ma mowy :D
Dawid ~ Za pięć minut u Ciebie jestem!
Diana ~ No to powodzenia, słońce ;)
No tak, mogłam się domyśleć, że to jest możliwe. Mieszka dwa bloki dalej. Po chwili już Dawid dzwonił do moich drzwi. Nie chciałam mu powiedzieć, bo będzie się ze mnie wyśmiewał. Po co ja głupia to pisałam?! Jak to Dawid, udało mu się to ze mnie wyciągnąć. Dlaczego zawsze mu się to udawało? Prosta odpowiedź. Znał mnie, aż za dobrze. Byliśmy ze sobą pół roku, a rozeszliśmy się w przyjaźni. Było to jakiś miesiąc temu. To on zaraził mnie pasją do siatkówki. To z nim bywałam na meczach. A mimo tego, że byliśmy parą umieliśmy się dogadać i nie krępowałam się przy nim. Gdy opowiedziałam mu swoją przygodę z siatkarzem w autobusie to zaczął się ze mnie śmiać. Nie moja wina, że zawsze wtedy gdy nie powinnam to robię głupoty. Nie był moim ulubionym siatkarzem, ani aż tak bardzo znany nie był, ale mimo wszystko. Dawid cieszył się jak głupi po mojej opowieści. Stwierdził, że skoro 'znam' najprawdopodobniej przyszłego siatkarza naszej drużyny to dzięki mnie możemy poznać cały zespół. Oczywiście zaczęliśmy się kłócić. Zrobiłam z siebie idiotkę i co mam podejść do niego z tekstem: 'No siema. Pamiętasz mnie? Dałeś mi autograf w autobusie, jak już zdążyłam się przed tobą ośmieszyć?'' Choć mam nadzieję, że zapomni o tym i nie będzie mnie pamiętam. Wstyd mi będzie pokazać się na meczu, ale z tego powodu mam nie chodzić na mecze drużyny z mojego miasta? Cholera... Zawsze muszę się w coś głupiego wpakować. Mój jakże kochany przyjaciel oznajmił mi, że jak nie będę chciała chodzić to i tak zaciągnie mnie tam siłą. Jeszcze pożałuje tego spotkania z nim. W końcu dałam sobie spokój. Nie dam rady wygrać z Dawidem, ale i tak meczy bym sobie nie darowała. Będę omijać pana siatkarzynę szerokim łukiem. Kiedy tylko zostałam w mieszkaniu sama, poszłam do swojego pokoju. Niedługo wrócą do domu rodzice, a nie chce awantury. Tutaj to jest na porządku dziennym. Wieczne awantury. Mam tego dość, ale jeszcze dwa lata i wyprowadzam się stąd. Wieczne kłótnie o byle co. Mam ochotę uciec stąd i nigdy nie wrócić. Rodzice sądząc, że dają mi kasę zastąpią czas, który poświęcają tylko dla swojej własnej osoby i pracy. Najbogatszą rodziną nie jesteśmy, ale taką która jest biedna też nie. Wolałabym być już biedna, ale mieć rodziców przy sobie, mieć z kim porozmawiać. Tak mam przyjaciół, tak mogę powiedzieć o wszystkim Dianie czy Dawidowi, ale czasami potrzebni są rodzice, ich rady jako osoby dorosłej, która żyje od nas więcej na tym świecie. Ja nigdy chyba nie otrzymam tego od rodziców... Nigdy nie rozumieli moich pasji, nigdy nie zrozumieją mnie i z każdym dniem przestaje mnie to interesować. Niech zajmą się sobą i tyle.
Kolejnego dnia wieczorem z kilkoma osobami z klasy wybrałam się na dyskotekę. Przed dwudziestą ubrana skierowałam się do drzwi i oznajmiłam rodzicom, że wychodzę od razu znikając z mieszkania. Z resztą jak zwykle, gdy wychodziłam. Były później pogadanki, ale z czasem dali spokój, i tak bym wychodziła, a nie byli w stanie mnie upilnować z tego powodu, że często mieli wyjazdy służbowe. Była Diana, Dawid i poszedł z nami chłopak mojej kochanej przyjaciółki, Mateusz, Konrad i Paulina. Spotkaliśmy tam też innych znajomych ze szkoły, ale trzymaliśmy się w swoim gronie. W pewnym momencie Dawid szepnął coś na ucho Dianie, a ta odwróciła gdzieś wzrok i wkradł jej się na usta głupi uśmieszek. Pojawił się i przy mnie, mówiąc słowa:
- Twoja jedenasta. - nie wiedziałam o co mu chodzi i spojrzałam w tamtym kierunku, a wtedy mnie wmurowało
- Czy niedaleko niego jest kolejny siatkarz? - spytałam, zaczynając panikując
- Zgadza się. A ten drugi to już na pewno będzie u nas. Pamiętasz, że grali razem w Sovii? - teraz i on się szczerzył jak głupi
- Nie! Powiedz, że żartujesz! - wprost zaczęłam go błagać
- Wyluzuj. Chodź się czegoś napijesz, bo mam zamiar ich poznać.
- Śnisz! - wkurzona zaczęłam iść do tyłu i zamówiłam sobie sok
Przyszedł do mnie Dawid i starałam się mnie przekonać to jego genialnego pomysłu. Nie przekona mnie to tego. Nigdy w życiu nie podejdę do niego. Gdy w końcu zdecydowałam, że nie zmarnuje sobie wieczoru, zdecydowałam się wrócić do całej reszty. Jak na złość wszyscy zbliżyli się w stronę siatkarzy. Zrobili to specjalnie czy jak? Dobra, on mnie nie pamięta. Yhy... No na pewno... Gdy tylko pojawiliśmy się przy reszcie, nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do mnie i ruszył w moją stronę. Nie! Nie! Ratujcie mnie!
- Zatańczysz? - spytał ujmując moją dłoń
I co mam teraz zrobić?! Odmówić, czy jednak się zgodzić? No tak. Po raz kolejny robię z siebie idiotkę...


---------------------------------------------
Po pierwsze bardzo, bardzo, bardzo dziękuje za wszystkie komentarze <3 nie spodziewałam się, że tyle się ich pojawi :)
Po drugie to nie jest Mika, Zibi ani Kosa ;) i pamiętajcie, że nie gra w reprezentacji ;) grał jedynie w kadetach :)
Po trzecie opowiadanie nie dzieje się w 2012, jest kilka lat wstecz :)

piątek, 24 sierpnia 2012

rozdział pierwszy

Pewnego czerwcowego dnia wybrałam się z przyjaciółką na zakupy. Cóż było to w czwartek około godziny dziesiątej, a że obie mamy lat 16, czyli co za tym idzie udałyśmy się na wagary. Aby dotrzeć do centrum handlowego musiały udać się na przystanek. Gdy autobus podjechał, obie byłyśmy zaskoczone, że o tej godzinie jest tam pełno ludzi. Diana wyhaczyła wolne miejsca i zaciągnęła mnie tam, bo nie chciało jej się stać. W sumie mi też, bo jechałyśmy prawie do końca trasy.
- No ej! - oburzyłam się, gdy wepchnęła mnie na miejsce przy oknie, a że osoba siedząca przede mną musiała być wysoka, miałam mało miejsca
- Tak, też Cię kocham. - odpowiedziała, szczerząc się
- A ja Ciebie wcale. - wystawiła w moją stronę język, a ja zrobiłam to samo chwilę później i odwróciła głowę w stronę okna
Gdy przyjrzałam się w odbiciu osobie, która siedziała przede mną, zdziwiłam się, bo przypomniała mi kogoś. Kiedy spojrzałam prosto w jego twarz, zaczynałam być pewna kto to.
- Diana. - szarpnęłam ją za rękę
- Co chcesz? - przybliżyłam głowę do jej ucha
- Ej, to jest chyba siatkarz. - szepnęłam
- Skąd ja mam do wiedzieć? - weszłam szybko w internet na telefonie, wpisałam jego imię i nazwisko, powiększyłam zdjęcie i pokazałam jej
- Tylko nie... - i się spóźniłam, od razu spojrzała na niego
- No to masz siatkarza przed sobą. - powiedziała normalnym tonem
- Nie no kurwa, głośniej. - poczułam, że moje policzki zaczynają płonąć i jak najszybciej odwróciłam głowę w stronę okna, spotykając po drodze jego spojrzenie
Myślałam, że spale się tam ze wstydu. W zasadzie i tak mógł się już domyśleć, że gadamy o nim, ale teraz już miał pewność. Diana! Uduszę Cię kiedyś.
- Jak masz na imię? - usłyszałam i spojrzałam na niego
- Słucham? - odwróciłam się w jego stronę
- Pytałem jak masz na imię. - powtórzył uśmiechając się, a ja spojrzałam na niego zaskoczona
- Monika. - powiedziała za mnie Diana, a siatkarz siedzący przede mną wyciągnął jakąś kartkę, nabazgrał coś na niej i podał mi ją
- Ona dziękuje. - powiedziała po raz kolejny za mnie Diana i dostałam od niej kuksańca
- Ała. - spojrzałam na nią wściekła
- I dziękuje. - spojrzałam na siatkarza, a ten uśmiechnął się tylko
Zrobiłam z siebie kompletną idiotkę. Wolałam już się w ogóle nie odzywać, ani nic. Gdyby nie moja kochana przyjaciółka to była by to kompletna kompromitacja. Wyczekiwałam tylko momentu, aż wyjdziemy stąd i zniknę z jego pola widzenia. Zastanawiam się co on w ogóle to robi? Przecież gra w Rzeszowie, a nagle pojawia się tutaj, w moim rodzinnym mieście? Do tego na dzień dobry robię z siebie głupka. W taki właśnie 'piękny' sposób, poznałam siatkarza i dostałam pierwszy autograf. Jeszcze pół roku temu nie miałabym zielonego pojęcia, że jest on siatkarzem, bo nie występował w reprezentacji, ale z tego powodu, że mój były był wielkim fanem siatkówki, ja przez niego zakochałam się w tym sporcie i chodziliśmy razem praktycznie na każdy mecz, który odbyłam się u nas. Ale to dawno i nie prawda. Gdy tylko autobus zatrzymał się na przystanku, jak najszybciej wyszłam i zaczekałam na Dianę. To mój pechowy dzień czy jak? ON też wysiadł na tym przystanku.
- Ej! Kurde Monika uspokój się! - szarpnęła mnie za rękę i zatrzymała mnie
- Zrobiłam z siebie totalną idiotkę.
- I robisz to nadal.
- Ugh! - założyłam ręce
Kilka wdechów i wydechów, ale to nie dało. Przeszedł przed chwilą za Dianą i uśmiechnął się w moją stronę. Jestem pewna, że o mnie nie zapomni i tego co odwaliłam. Na szczęście w centrum nigdzie go nie spotkałyśmy. Mogłam w spokoju oddać się zakupom, a to kochałam.


--------------------------------------------------
Pierwszy rozdział. Podoba się? :) Liczę na Wasze opinie :) I jak myślicie kto to może być? ;)